Góry Sowie

Dzień 1 - 18.09.2005 - niedziela

Po dwóch miesiącach przerwy (przyczyny obiektywne: 2 złamane nogi w rodzinie...) nareszcie jakaś wyprawa....  Tym razem w Góry Sowie - pierwszy raz na rowerach.
Startujemy z Mietkiem rano pociągiem do Dzierżoniowa. A właściwie nie jest to klasyczny pociąg ale szynobus. Pierwszy raz jadę w Polsce takim wehikułem :). Trzeba przyznać że świetny wynalazek: elegancki, przestronny, niska podłoga, stojaki na rowery, WC dla niepełnosprawnych, jak dowiaduję się później z internetu, spala tylko 19 litrów na 100 km. Oby jak najwięcej takich pojazdów, może odżyje choć część tych nieczynnych linii kolejowych.
Po 90 minutach jazdy wysiadamy w Dzierżoniowie i od razu siadamy na rowery: najpierw jedziemy po płaskim terenie do Pieszyc, potem lekko w górę do Kamionek a stąd 9 km "ciekawego" podjazdu do Przełęczy Jugowskiej. Ale równy, szeroki asfalt, nachylenie cały czas jednakowe, więc jedzie się dobrze. Mietek część drogi podchodzi, a ja - ponieważ kiedyś zamontowałem  megatryb - wjeżdżam "ciurkiem" na samą przełęcz. Jak to było w znanym dowcipie ? Mała rzecz a cieszy :).
Na przełęczy węzeł szlaków, więc duży niedzielny ruch: samochody, rowery, piesi...
Miałem w planie odwiedzić "stare kąty", czyli w tym przypadku Schronisko "Zygmuntówkę", ale Mietek po przebytych przejściach (czytaj: podejściach :)) nie ma na to ochoty, wyruszamy więc niebieskim szlakiem rowerowym, który ma nas doprowadzić prosto do schroniska "Sowa".
I doprowadza. I to dosłownie, ponieważ  więcej prowadzimy rowery po kamienistej drodze niż jedziemy ale w sumie ładna trasa, zwłaszcza dla wyczynowców.
Po zakwaterowaniu się w schronisku, robimy sobie pieszą wycieczkę na Wielka Sowę.  Po drodze podziwiamy prawdziwych rowerzystów górskich jak stromą ścieżką po kamieniach i głazach wjeżdżają do góry.
Niestety, wieża widokowa na szczycie w remoncie. Oglądamy więc panoramę z "parteru", robimy kilka zdjęć i wracamy do schroniska na zasłużony odpoczynek. Bardzo stare schronisko ale odnowione i prezentuje się ciekawie.
Dziś na rowerach tylko 27 km, częściowo w trudnym terenie plus ileś tam km  "per pedes".

Szynobus Góry Sowie Hotel w Kamionkach Góry Sowie Schronisko
Wnętrze schroniska Na niebioeskim szlaku Na Wielkiej Sowie (1014 mnpm)

 

Dzień 2 - 19.09.2005 - poniedziałek

Dziś w planie Rzeczka, Walim i Zagórze.    
Wyruszamy w porannym słońcu po godzinie ósmej. Po kilkunastu minutach spotykamy obelisk poświęcony Carlowi Wiesenowi, osobie bardzo zasłużonej dla Gór Sowich i okolicy.
W schronisku "Orzeł" próbuję zasięgnąć języka na temat noclegów i cen. Wszystkie drzwi pootwierane ale nie mogę spotkać żywej duszy. Zjeżdżamy więc spokojnie do przełęczy Sokolej,  a stąd z "górki na pazurki" przez Rzeczkę do Walimia. Chcemy obejrzeć podziemne sztolnie z czasów II wojny światowej.  Mamy do wyboru 3 kompleksy. Decydujemy się na kompleks Riese Włodarz. Faktycznie imponujący !. I jak zwykle przy takich okazjach narzuca się pytanie: po jaką cholerę tyle rycia w tej skale ?. Jak dotąd nikomu nie udało się wyjaśnić.
 Osobiście najbardziej spodobała nam się przejażdżka łódką po zalanych fragmentach kompleksu.
   Zjeżdżamy do Walimia, robimy drobne zakupy, odpoczywamy  i jedziemy do Zagórza w poszukiwaniu noclegu. Znajdujemy w małych domkach nad samym zalewem. Korzystając z ładnej, słonecznej pogody objeżdżamy przed wieczorem cały zalew na rowerach.
Czas na nocleg. Długo będziemy go pamiętać: zimno jak w psiarni, umyć się nie bardzo jest gdzie (resztki zimnej wody) a cena wyższa niż w schronisku "Sowa", gdzie było ciepło, przytulnie, a prysznic gorący. Gdyby jedna sympatyczna pani nie pożyczyła nam grzejnika, pewnie musieli byśmy biegać dla rozgrzewki przez całą noc :)
Dziś przejechaliśmy 31 km
 

 

Między "Sową" a "Orłem" "Orzeł" Obelisk C. W. Przed "Orłem"
Widok w stronę Przełęczy Sokolej Zalane sztolnie w kompleksie "Włpdarz"
Wejście do podziemi Widok na Walim Zalew w Zagórzu w popołudniowym słońcu

 
Dzień 3 - 20.09.2005 - wtorek.

Wstajemy rano zziębnięci. Temperatura ledwo powyżej zera, jezioro mocno paruje, ładny widok zmieniający się z minuty na minutę. 
"Dla rozgrzewki" pstrykam zdjęcia co kilkanaście minut. Kilka z nich poniżej:

6:24 6:48 7:20
7:55 8:30 8:31

Dziś więcej zdjęć nie będzie :). Jedziemy przeważnie bocznymi drogami do Legnicy. Ponieważ udało się się znaleźć w miarę bezpieczną marszrutę, zapisuję dla pamięci (może się przyda): Zagórze Śl., Bystrzyca Górna, Świdnica, Wiśniowa, Bolesławice, Jaworzyna Śląska, Pasieczna, Stanowice, Strzegom, Graniczna, Goczałków, Targoszyn, Mściwojów, Snowidza, Mikołajowice, Legnickie Pole, Legnica.
W sumie "wyszło" 81 km.
I w sumie wyszła udana wycieczka choć jedna noc była nielekka ...:)