Lubomierz

Dzień 1 - 23.08,2007 - czwartek

Jedziemy z Gienkiem do Lubomierza. Trasa "tradycyjna": Uniejowice, Wojcieszyn, Pielgrzymka, Twardocice, Sobota, Dębowy Gaj, Pławna, Lubomierz.
Znana trasa ale 2 pozytywne "rowerowe" informacje warto odnotować:
- asfalt od Uniejowic do Pielgrzymki pięknie wyremontowany
- w okolicach Pławnej ścieżka rowerowa na dawnych torach kolejowych: od Lwówka do Pławnej. Fajna sprawa !  Już widzę w wyobraźni te tysiące km ścieżek rowerowych na nieczynnych torowiskach Kolejowych; jest tylko mały problem: tak długo to ludzie nie żyją...:)
Pogoda dziś idealna na rower, jedzie się wspaniale. Do Lubomierza dojeżdżamy zgodnie z planem. Chcemy obejrzeć muzeum Pawlaka i Kargula ale mamy pecha: dziś wyjątkowo muzeum zostało zamknięte godzinę wcześniej niż zwykle. Szkoda. Jedziemy więc na nocleg do agroturystyki w Popiełówku. Bardzo mili gospodarze oddają nam do dyspozycji cały domek.
Sympatyczną pogawędkę z gospodarzami przerywa nadchodząca burza. Idziemy więc grzecznie spać.
Dziś na rowerach 75 km
Ciekawe informacje o Kościele w Twardocicach tutaj

 

Ruiny Kościoła w Twardocicach.

Przerwa śniadaniowa nad Bobrem

Przy okazji ogladamy spływ kajakowy

Ścieżka rowerowa na dawnym torowisku kolejowym Lwówek - Pławna

Kargul i Pawlak nie wpuszczają nas do środka...

gdzieś w plenerze...

 

Dzień 2 - 24.08.2006 - piątek

Rano ruszamy w kierunku Pilchowic.   Po drodze w Lubomierzu jedno zdjęcie w centrum miasteczka. Z Maciejowca do Pilchowic jest ładna i łatwa droga, ale zachciało mi się pojechać nową trasą więc  kierujemy się   okrężną drogą przez Pokrzywnik. Droga ciekawa bo pierwszy raz tędy jedziemy, ale trudna. Pogoda jednak fantastyczna więc relaksujemy się całkowicie. W Pokrzywniku ucinamy sobie dłuższą pogawędkę ze starszą osobą, która sama mieszka w domku pod wielkim kasztanem (t.zn. pod kasztanem jest domek a nie osoba..:)). Sporo nam opowiedziała o dawnych czasach, które spędziła na wschodzie. A bieżące i okoliczne informacje też nie są Jej obce :) Z pewnym trudem udało nam się urwać do dalszej drogi. Dość trudna trasa ale szczęśliwie docieramy do Pilchowic na zaporę. Bardzo ciekawie wygląda ta zapora z dołu, robię więc kilka zdjęć:
 

Napatrzyliśmy się na piękne widoki do syta, więc ruszamy dalej. I dość nagle zaczynają się kłopoty. Ponieważ coraz wyraźniej odczuwam "bicie" koła, zatrzymujemy się i szybko znajdujemy przyczynę: pękniecie rafki tylnego koła. Wygląda bardzo nieciekawie. Po krótkiej naradzie nad mapą postanawiamy zmienić trasę: pojedziemy do Wlenia z zamiarem kupienia tam nowego koła. Po 2 km zatrzymuję jadącego z przeciwka rowerzystę. Świetnie trafiliśmy: "w temacie" rowerów wie wszystko: okazuje się że we Wleniu nie ma ani warsztatu ani sklepu rowerowego, najbliższa odpowiednia miejscowość to Lwówek. Ale do Lwówka odległość jest mniej więcej taka sama jak do Świerzawy. A ponieważ planujemy nocleg niedaleko Świerzawy, wybieramy ten kierunek jazdy.
Dziękujemy rowerzyście Maćkowi za pomoc, wymieniamy wizytówki. Okazuje się że jest członkiem zespołu rowerzystów zwiedzających Europę na rowerach. Więcej o tej grupie można poczytać na stronie: www.europarowerem.pl .  Dzięki !
Z duszą na ramieniu pedałuję powoli i ostrożnie w kierunku Kapeli, czyli przełęczy Widok. W głowie plącze się pytanie: rozłupie się rafka, czy nie rozłupie ; a jeżeli tak, to ile kilometrów trzeba będzie drałować na piechotę ? Ale droga na szczęście dobra, trasa widokowo ciekawa prowadzi wzdłuż Chrośnickiego Potoku; przez Czernicę, Janówek i Chrośnicę docieramy prawie do Kapeli. Teraz zjazd szosą do Świerzawy; Gienek pędzi w dół z prędkością 55 km/h a ja na jednym hamulcu (ale na dwóch kołach :)) zjeżdżam z prędkością 15 km/h. Udało się !.
W sklepie-warsztacie rowerowym kupuję koło i nową oponę, szef firmy (też kolarz wyczynowy) szybko naprawia i reguluje co trzeba i teraz rower mam "prawie nówka".
Jeszcze tylko zakupy i jedziemy do Starej Kraśnicy na zasłużony odpoczynek.
Dziś na rowerach 50km.
 

Dzień 3 - 25.08.2006 - sobota

Wracamy do Legnicy bardzo bocznymi drogami: Dobków, Lipa, Wiadrów, Zębowice, Jawor. W Jaworze trafiamy na Targi Chleba. Osobiście trafiam na tę imprezę już po raz piąty albo szósty. A tylko raz przyjechałem specjalnie. Ale nic dziwnego: w tym okresie często wracamy z wypadów w Chełmy a droga przeważnie wiedzie przez Jawor.
Ale same targi zmieniły się bardzo. Teraz kupuje się gotowe wyroby, a podczas pierwszych targów stały wielkie namioty w których kupowało się świeżutkie, gorące wyroby prosto z pieca.
W Jaworze kolejne - podczas tego wyjazdu - spotkanie z cyklistą. Pan w średnim wieku nawiązuje z nami rozmowę. Okazuje się że to zaawansowany rowerzysta, mieszka niedaleko Jawora, zwiedził na rowerze prawie pół Europy.
Ależ namnożyło się w Polsce cyklistów-europejczyków ! I bardzo fajnie!  Tylko my włóczymy się wyłącznie po naszym pięknym kraju :)
W Jaworze mała przerwa, oglądamy występy zespołów ludowych, przyglądamy się rowerzystom, których kręci się po rynku sporo. Kupuję - wszak to Targi Chleba - wielki bochenek prawdziwego razowca, który z trudnością dowożę do Legnicy. W domu zmierzyłem: 65cm długości. Jadłem przez 2 tygodnie :)
Dziś na rowerach 56km

 

między Dobkowem...

... a Lipą

Targi Chleba...

... w Jaworze

za Jaworem odpoczynek...

... z widokiem na Chełmy


hz
Home wycieczki_jednodniowe.htm ]