JESENIKI

Dzień 1 - 20.09.2007 - czwartek

Po dłuższych "przymiarkach" wyruszamy wreszcie z Gienkiem w Jeseniki.
O siódmej rano ładujemy rowery na samochód i jedziemy w kierunku Głuchołaz. Wynajmujemy nocleg w agroturystyce w wiosce Konradów. Zostawiamy tu samochód i bagaże i bez zbędnej zwłoki ruszamy rowerami w kierunku Biskupiej Kopy, najwyższego szczytu Gór Opawskich (890 mnpm).
Przez Jarnołtówek docieramy do podnóża góry i zaczynamy mozolne wspinanie. Najpierw jedziemy niezłą ścieżką, potem jedziemy gorszą ścieżką a w końcu pchamy rowery po coraz większych kamieniach pod coraz większą stromiznę. W pobliżu Schroniska pod Kopą niesiemy rowery przez istne "piekiełko" - jak się niebawem okaże, taką właśnie nazwę nosi ten odcinek drogi: "PIEKIEŁKO".
UFF!! wreszcie jesteśmy przy Schronisku na wysokości 765 m. Dostaliśmy niezły wycisk. Jak się dowiadujemy od spotkanych turystów, mogliśmy ostatni odcinek pokonać dużo łatwiej okrężną droga. Niby proste, ale trzymaliśmy się po prostu znakowanego szlaku o droga okrężna nie była oznakowana.
Przy schronisku duży ruch, kilka wycieczek szkolnych. Oglądamy schronisko, odpoczywamy, rozmawiamy z turystami.
Po uzyskaniu informacji że dalsza droga na szczyt przypomina "piekiełko" rezygnujemy ze zdobywania szczytu. Ostatecznie w Jesenikach gór nam nie zabraknie, a na dziś wystarczy tej "rozrywki".
W dół postanawiamy jechać dłuższą trasą przez Pokrzywną. Będzie łatwiej. Faktycznie jest łatwiej ale kamieni, błota i innych "ciekawostek" nie brakuje. Późnym popołudniem docieramy z powrotem do kwatery. I tu "zaliczamy" 2 spostrzeżenia:
- po pierwsze, dochodzimy do wniosku że w obie strony wybraliśmy trasy możliwie najgorsze
- po drugie, Gienek zauważa że zgubił na zjeździe telefon komórkowy.
Ponieważ Gienkowi wydaje się, że pamięta prawdopodobne miejsce zgubienia telefonu, postanawiamy po namyśle podjąć próbę odzyskania tego cennego przedmiotu.
Pora jest późna, więc bierzemy auto i jedziemy z powrotem pod górę po  tej skalistej drodze. "Zaliczamy" 6 km i dalej pozostaje tylko marsz. Ja zostaję przy aucie i co kilka minut dzwonię na nr zagubionej komórki, a Gienek "per pedes" wyrusza na poszukiwania. Wraca po około 90 minutach; wykończony ale zwycięski. Zguba odnaleziona !
Z radości wypijamy po jednym piwie :)
Dziś "na rowerze"  22 km.

Dzień 2 - 21,09.2007 - piątek

O ósmej rano siadamy na rowery i jedziemy do Czech: Głuchołazy, Mikulovice, Jesenik. Jazda łatwa bo najpierw droga a później ścieżka  wiodą wzdłuż rzeki Bela. W Jeseniku robimy dłuższą przerwę. Posiłek, zakupy, oglądanie miasteczka. Niezbyt duże miasto ale mocno rozciągnięte, jak to w górskim terenie. Szczególnie zadowoleni jesteśmy z zakupów: dwie piękne żółte peleryny po przystępnej cenie. Jedna dla Gienka, druga dla Mietka. Nareszcie będę miał z kim wyjeżdżać na rowerowe wyprawy przy deszczowej pogodzie :).
Teraz pora na szukanie noclegu. Biorę telefon i zaczynam jak zawsze od tej samej formułki: "Volám z Polsko. Chledam ubytování ...."  Mimo że to weekend, poszło nadspodziewanie dobrze, już przy trzeciej próbie udaje się zaklepać nocleg w miejscowości Bela, pension Lenka. Jedziemy więc dalej wzdłuż tej samej rzeki co przed południem.
Bardzo spodobał nam się pensjonat: ładnie położony, świetne miejsce wypadowe w Jeseniki, doskonałe warunki socjalno-bytowe :)  (przepraszam: dawniej tak się mawiało).
Po zakwaterowaniu pozostało nam jeszcze trochę czasu do wieczora, więc wybieramy się na piwo "rzezane".
Za radą gospodyni, jedziemy okrężną, wyżej położoną ścieżką. Faktycznie pięknie widać Jeseniki w zachodzącym słońcu, ale zdjęć nie da rady robić bo prosto pod słońce. Robimy więc kilka zdjęć w kierunku przeciwnym na małe pagórki. Dobre i to.
Dziś na rowerze 43 km
 


Dzień 3 - 22,09.2007 - sobota

Dziś będziemy zdobywać  szczyty :)  Ale na razie zaraz po starcie zauważamy jakiś pomnik.
 Jak wiadomo, pomniki w Czechach to moje hobby :)  Robimy więc zdjęcia, czytamy.  Ciekawa historia.
Kilkaset metrów dalej zaczyna się droga w kierunku na Koprnik i Šerák. Jedziemy ładną ścieżką asfaltową, podziwiamy widoki gór w porannym słońcu, jest świeżo, ciepło i pięknie :)  Rowerzystów i turystów nie widać, ale grzybiarzy sporo, niektórzy maja już pełne kosze grzybów.
Droga stopniowo staje się coraz bardziej stroma, po kilku kilometrach asfalt zamienia się w drogę szutrową, potem blank kamienistą, zaczynamy pchać rowery. I tak będzie do samego szczytu.
Sporo na trasie skrzyżowań i rozwidleń ścieżek, ale oznakowanie bez zarzutu, więc spokojnie, pomaleńku i godnie :)  wspinamy się do góry rozkoszując się wspaniałymi widokami.  Jak zwykle ( w moim przypadku) w górach, wycieczka rowerowa zamienia się w pieszo-rowerową. Niektórzy mówią że to właściwie jest najzdrowsza forma wypoczynku :)  Zgadzam się w pełni, zwłaszcza że innego wyjścia nie widzę.
Im bliżej czubka góry, tym więcej turystów trzech narodowości: pieszo i na rowerach.
Docieramy wreszcie do Chaty Jiřího na Šeráku,  wysokość 1351m a więc prawie tyle co nasza Szrenica.
Ponieważ przed nami tylko jazda powrotna w dół, więc odpoczywamy sobie pięknie podziwiając panoramy  gór, dolin oraz miasta Jesenik. Ja robię sobie dodatkową wycieczkę w kierunku wyciągu krzesełkowego i oglądam ładne narciarskie trasy zjazdowe. Zresztą - nie chwaląc się zbytnio - w czerwcu 2001 z Januszem W. zaliczyliśmy te trasy zjeżdżając w dół.. rowerami do Ramzowej. I też było ślisko :)  Ale fajnie.
O powrotnej jeździe w dół można powiedzieć niewiele: najpierw powolutku i ostrożnie a potem coraz szybciej ...  i po 13 km koniec zabawy.
Zadowoleni z udanego dnia, wypijamy po 2 piwa, jak zwykle, "U Julka"
Kilometrów dziś tylko 27, ale za to jakich...

 

Dzień 4 - 23,09.2007 - niedziela

Dziś kolejny dzień "wysokogórski", chcemy wjechać na Červenohorské sedlo. Ale jest drobny problem: droga w remoncie. I jak zwykle informatorzy nie są zgodni: jedni mówią że rowerem da się przejechać, inni że nie wolno. Wreszcie spotykamy młodego człowieka który wczoraj rowerem wjechał na przełęcz - jak to określił - "między koparkami i wywrotkami" ; a że dziś niedziela, więc będzie łatwiej.
Akurat !  Mimo niedzieli prace idą pełna parą. Czytamy tablicę informacyjną i nie dziwimy się: koniec remontu zaplanowany na grudzień 2008, roboty mnóstwo a przerwa zimowa w górach długa. Pełno więc wywrotek, koparek i innych ciężkich maszyn drogowych. Jedziemy omijając sprzęt, czasem w kurzu, ale ciągle do góry. I podziwiamy ogrom roboty: wycięte drzewa, rozłupane skały, wzmacniane zbrojone ściany, przepusty, grube podsypki pod nawierzchnie... Jednym słowem: budowa drogi górskiej "widziana od środka". Naprawdę jest co podziwiać !
Po 11 km jesteśmy na przełęczy 1005 m npm.
Bardzo ładne miejsce: kilka ośrodków, rozległe panoramy, wiele zjazdowych tras narciarskich i wyciągów orczykowych.
Turystów niewielu, pewnie z powodu nieprzejezdnej drogi.
Gapimy się i wypoczywamy.
Teraz pytanie co dalej: czy na Pradziada (ale to jeszcze  400 m przewyższenia) ?  czy z powrotem w dół ?
Uzgadniamy wersję pośrednią: zboczem w stronę Videlske Sedlo a stąd szosą na kwaterę.
Łatwiej jednak powiedzieć niż wykonać. Jedziemy, pchamy, jedziemy, pchamy, końca drogi nie widać a słońce coraz niżej. Widoki co prawda wspaniałe, ale w końcu nie wytrzymuję nerwowo i zarządzam odwrót: nie będziemy ryzykować nocnej jazdy w nieznanych górach.
Teraz idzie szybko: piękna jazda powrotna w pobliże Cervenohorskiego, a potem ostro w dół przez ładny las i wyjeżdżamy na szosę niedaleko Domaszowa.
O tym że decyzja była słuszna przekonujemy się pijąc piwo "u Julka" jeszcze przed zachodem słońca :)

Dziś na rowerze 36 km

 

Zaczynamy podjazd...

pierwsza przeszkoda

ta oporowa ściana układana jest z granitowych kostek "lego"

jesteśmy za kolejnym zakrętem i teraz patrzymy na budowę z góry

Stop ! Prawdziwa przeszkoda: "poruhane ripadlo" czyli zepsuta koparka

To nie wada zdjęcia. To przejechała wywrotka i "trochę" nas zakurzyła

i już na przełęczy

ośla łączka narciarska tuz przy schronisku

w tle Górski Hotel na przełęczy

jeszcze raz hotel w tle

co by tu napisać ?

daleko w dole...budowa drogi

...jest fajnie...

,,, ale trochę stromo...

ładne te Jeseniki

ostatnie spojrzenie w górę

i w dół na Domaszow

Dzień 5 - 24,09.2007 - poniedziałek

Dziś wracamy do Legnicy. Najpierw kierunek Jeseniki, a stąd do Zlatych Hor (miasteczko) przez Zlate Hory. Nie mylić z polskimi Złotymi Górami ! Od Jesenik do Rejviz (778 m) około 9 km pod górę. Tradycyjnie przez część trasy pchanie rowerów; z tymi tobołami nie jest jednak lekko :) - nie myślałem zresztą że te Zlate Hory są tak wysokie.
Ale na górze czeka na nas nagroda: przepiękny długi zjazd do miasteczka Zlate Hory. Coś wspaniałego !!!!!!
Zatrzymujemy się w miasteczku na drobne zakupy a potem kilka kilometrów, granica i już jesteśmy w "Słonecznej Zagrodzie" w Konradowie.
Rowery na samochód i kierunek: Legnica.
Dziś na rowerach 35 km.
Kilka zdjęć z dzisiejszego dnia:


Najkrótsza recenzja z tych 5 dni w Jesenikach: "to były piękne dni...".


hz

Home wycieczki_jednodniowe.htm ]