Park Mużakowski

                                                                                                                                              

Dzień 1 - 8.09,2008 - Poniedziałek

Kupujemy z Mietkiem 2 bilety do Tuplic w systemie "Ty i raz, dwa, trzy" (!), wsiadamy do szynobusu i jedziemy. Trochę nudnawo bo szynobus jedzie raczej wolno. Na szczęście siedzi obok mnie facet który o tej trasie wie wszystko, t.zn. tak mu się wydaje. Opowiada niestworzone rzeczy jaka ta linia kolejowa jest ważna dla Niemców, jak inwestują, jakie szybkie teraz tory, jak wspaniale odremontowane stacyjki. I tak przez godzinę ble, ble ble... A za oknem smutna rzeczywistość: krzywe tory, stacyjki zaniedbane do granic niemożliwości itd. Jednak mi zaimponował: jak można tak łgać w żywe oczy ?  Widać można.
Tymczasem w Żarach niespodzianka: wysiadać. Bilety na pociąg mamy co prawda do Tuplic, ale dalej PKP przewiezie nas ... autobusem, (szkoda że w rozkładzie nie uprzedzili o tym). Ze sporymi kłopotami ładujemy rowery do autobusu i z 30 min opóźnieniem jesteśmy w Tuplicach. Ale na dożynki spóźniliśmy się o jeden dzień :)
Siadamy na rowery i kierujemy się na południe. Droga spokojna, od czasu do czasu mijamy stojące na poboczu dziewczyny, które odzywają się do nas w obcym języku .  Choć granica niemiecka blisko, nie jest to jednak żaden język zachodni, raczej wprost przeciwnie ... :)
Mijamy Buczyny gdzie kiedyś nocowałem w chacie łużyckiej i dojeżdżamy do Żarek Wielkich; tu mamy w agroturystyce zaklepany nocleg.
Zostawiamy bagaże i przez Łęknicę jedziemy do Parku Mużakowskiego.  W punkcie informacyjnym zaopatrujemy się w plany i  informatory.
 W popołudniowym słońcu Park prezentuje się uroczo. Na lewym brzegu Nysy Łużyckiej, po stronie niemieckiej wspaniały zamek i park może bardziej zadbany, ale obszar po stronie polskiej ciekawszy: znacznie większy, bogata rzeźba terenu (tarasy), kilka obiektów zabytkowych, trochę dzikiej przyrody. Zapędzamy się ścieżką wzdłuż Nysy daleko w las, objeżdżamy tarasy, robimy kilka zdjęć. Świetnie jeździ się rowerem po doskonałych ścieżkach.
Ważna informacja:
w dniu 2 lipca 2004 roku Park Mużakowski został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Jeśli ktoś ciekaw dalszych szczegółów o Parku lub losów jego twórcy  Hermann'a von Pückler  radzę zajrzeć  tu  lub  tu.
        Po obejrzeniu Parku wracamy na targ w Łęknicy. Tu sprzedawcy proponują nam: Zigaretten, Brot,  Schwarzbrot, Tomaten itp. Dziękujemy i prosimy o  ....chleb i pomidory. Lecz ceny jak za Brot i Tomaten.
Do naszej agroturystyki wracamy drogą trochę okrężną po ścieżce rowerowej na stronie niemieckiej do Zelz a potem przez Siedlec i Buczyny do Żarek Wielkich.
Po drodze robimy mały postój na posiłek w miejscu gdzie - jak informuje tablica -  16 kwietnia 1945 Armia Czerwona forsowała Nysę w kierunku na Bad Muskau.
Dziś na rowerze 55 km.

Dzień 2 - 9.09,2008 - Wtorek

Dziś mamy w planie jazdę wzdłuż Nysy po stronie niemieckiej a następnie przez Gozdnicę do Iłowy.
Rano rozmawiamy z gospodarzem.  Pyta, która część parku podobała się bardziej. Zgodnie z prawdą mówimy ze polska. Zdziwiony jest taką opinią gdyż, jak twierdzi, Polacy maja kompleksy i przeważnie wychwalają porządek po stronie niemieckiej. Tymczasem Niemcy chętnie odwiedzają polską część parku bo znudzeni są trawnikami strzyżonymi na wymiar i tęsknią za dziką naturą. Właśnie dziś gospodarz będzie woził bryczkami 15-osobową wycieczkę Niemców po polskiej stronie a gospodyni szykuje już dla nich wyroby na popołudniowego grila.
Podbudowani pochwałą,  startujemy :)
Przez centrum Łęknicy dojeżdżamy ponownie do Parku aby w porannym słońcu jeszcze raz obejrzeć Pałac. Przy okazji robię panoramiczne zdjęcie parku i pałacu (widać je u góry tej strony).
Mijamy miasteczko Bad Muskau i rowerową ścieżką Odra-Nysa jedziemy w kierunku Podrosche.
Sam miód: gładziutka ścieżka asfaltowa wije się zygzakami, raz bliżej, raz dalej rzeki, słonce świeci, ptaszki śpiewają, przyroda bujna, zielona i nie strzyżona :) , lasy, pagórki, pola, domostwa...
A mnie ogarnia uczucie zazdrości: kiedy takie ścieżki będą w Polsce ?
Niestety, luksusy skończyły się dość szybko. Przekraczamy granicę, oglądamy kościół w Przewozie i jedziemy na Gozdnicę. I mamy pecha. Asfalt wyjątkowo krzywy, nawet jak na polskie warunki. A ponieważ nasze siedzenia przez 2 dni przyzwyczaiły się do luksusu, więc teraz się buntują i jazda idzie nam okropnie ciężko.
Dopiero przed 18:00 docieramy do Iłowy. Nocleg mamy zaklepany w pobliżu autostrady w zajeździe za Iłową -  raczej drogi jak na nasze kieszenie.
Nieoczekiwanie w centrum Iłowy zauważam napis: "Bar - Noclegi". Po pewnych perypetiach udaje nam się tu zanocować za cenę prawie dwukrotnie niższą. A nocleg w Zajeździe odwołujemy telefonicznie.
Dziś przejechaliśmy 65 km.

Dzień 3 - 10.09,2008 - Środa

Rano  postanawiamy jechać rowerami do Bolesławca. Po osiągnieciu Ruszowa dochodzimy do wniosku że ta droga wcale nam się nie podoba i robimy korektę planu: dojedziemy do Węglińca a stamtąd pociągiem do Legnicy.
W Jagodzinie mała przerwa, oglądamy pamiątki związane z II Armią WP i jedziemy dalej.  Przed Węglińcem (tak myślimy) oglądamy w lesie na pagórku wysoką wieżę - obserwacyjna, a może ciśnień ?), robimy zdjęcia i krótką przerwę.
Jedziemy dalej ale  Węglińca coś nie widać choć już powinien być. Od napotkanego kierowcy dowiadujemy się że jedziemy do .. Pieńska.
Coś mi się w tym Jagodzinie pomieszało, nie wiem dlaczego, może ten Świerczewski ze swoją II Armią ...:)
Tak czy inaczej, zrobiło się ciekawie: zdążymy w Pieńsku na pociąg czy nie zdążymy. Z pobieżnych wyliczeń wynika że jesteśmy  na styk.
Pędzimy więc teraz co sił. Wreszcie wjeżdżamy na peron, rzut oka na zegar i: zabrakło 3 minut.
Kupujemy bilety na pociąg pospieszny, który będzie za godzinę z hakiem. Bardzo ciekawie jechał ten pospieszny relacji Zgorzelec - Warszawa Wschodnia: w Węglińcu stał 15 minut, w Bolesławcu 8 minut, w Chojnowie 6 minut. Nie wiem ile stał w Legnicy bo właśnie tu wysiedliśmy.
Dziś rowerami 38 km.
 

Home okolicznościowe obrazki i zapiski
hz