Zaplanowałem 3-dniową wycieczkę na trasie: Żagań -Parowa- Legnica.
W sobotę 1 czerwca jadę
szynobusem do Żagania. Podróż rozpoczyna się pechowo: popsuł się szynobus,
czekamy na serwis.
Podczas tego oczekiwania zamieniam kilka zdań z maszynistą
pojazdu. Wspominam że podobne przypadki miałem już dwa razy na trasie do
Dzierżoniowa. Później okazywało się że wystarczyło zresetować komputery aby
pojazd mógł wystartować.
Po tym moim wymądrzaniu się,
maszynista wsiada do kabiny szynobusu i....jedziemy !
Przypomina się program telewizyjny "Warto rozmawiać" :)
Do Żagania dojeżdżamy ze sporym opóźnieniem.
Z tego powodu oglądam tylko część miasta i to pobieżnie. Ale miasto podoba mi
się. Kilka ładnych obiektów, pomniki, rzeka Bóbr z elektrownią wodną,
sympatyczny deptak, sporo turystów, także zagranicznych.
Spotykam pochód: orkiestra, wojsko, cywile. Od policjanta pilnującego porządku
dowiaduję się że to z okazji 50-lecia szkoły.
Pora wyruszać w trasę. Mam dylemat: czy jechać obejrzeć i sfilmować Pałac
Książęcy czy zjeść obiad, bo jestem już głodny.
Trochę wstyd się przyznać, ale Pałac przegrał ze schabowym :)
Zaraz za Żaganiem zjeżdżam z szosy aby rzucić okiem na Mauzoleum Lotników
Alianckich. W tej okolicy znajdował się obóz jeniecki w czasie II Wojny
Światowej. Tu, ze Stalagu Luft 3 dokonano najbardziej brawurowej ucieczki,
zakończonej zamordowaniem 50 jej uczestników w tym sześciu Polaków. Ten
historyczny epizod II wojny światowej znalazł bogaty oddźwięk w literaturze,
filmie i znany jest w świecie jako “Wielka Ucieczka“.
Informacja z internetu:
"Historia Żagania jest od XIX w.
nierozłącznie związana z istnieniem na jego obrzeżach obozów, przeznaczonych dla
jeńców wojennych. Najwcześniejszy ich rodowód – to 1813 rok. Z tego okresu
zachował się zdewastowany cmentarz żołnierzy wojsk napoleońskich. Wojna
francusko-pruska także w podobny sposób zaznaczyła tu swoje działanie. Kolejne
zbrojne konflikty nie obyły się bez Żagania – stąd też cmentarze jenieckie z
okresu I wojny światowej istnieją do dzisiaj.
W otwartym w 1939 r. Stalagu VIIIC przetrzymywano ok. 49 tys. żołnierzy.
Wielu z nich nie wróciło do domu, zmarli z głodu, chorób, złego traktowania"
Szkoda że dziś mam za mało czasu aby spenetrować okolice. Nie
ma jednak przeszkód aby odwiedzić Żagań ponownie.
Jadę dalej. Szosa dobrej jakości ale bez pobocza. Samochodów niezbyt wiele ale
pędzą jak szalone. Nie lubię takich dróg. Niestety, ani mnie, ani komputerowi
nie udało się znaleźć bezpieczniejszej drogi z Żgania do Iłowy.
W rejonie Żagańca zatrzymuję się na chwilę nad rzeką Czerną. Urokliwa rzeczka !
Wiem że odbywają się na niej spływy kajakowe ale w tym momencie panuje tu
spokój. Informacje o spływach można znaleźć tu:
https://kajaki-gubin.pl/splyw-kajakowy-rzeka-czerna
Dojeżdżam do m. Czerna. Tutaj spotyka mnie drugi w dniu dzisiejszym pech: kapeć
w tylnym kole. Mam zapasową dętkę więc niby nic strasznego. Z pomocą
sympatycznego mieszkańca pobliskiej posesji zakładam nową dętkę, pompuję i
....klops. Powietrze szybko uchodzi z tej niby nowej dętki a znajdujący się
nieopodal warsztat wulkanizacyjny jest nieczynny.
Dzwonię do syna Tomka który wybiera się właśnie na koncert do pobliskiego
Bolesławca i obiecuje przyjechać po mnie i po mój rower. Słowa dotrzymuje ale
trwa to dość długo bo komputer poprowadził Go najpierw do innej Czernej w
pobliżu Nowogrodźca, więc nadłożył sporo drogi.
A teraz dobre wiadomości. Długi czas oczekiwania spędziłem w cieniu na posesji
wspomnianego wyżej sympatycznego i uczynnego mieszkańca Czernej. Zostałem
poczęstowany wodą z lodem, następnie świeżymi smakołykami z rożna i na koniec
szklaneczką whisky z lodem. Po prostu życie jak w Madrycie :)
Składam w tym miejscu raz jeszcze gorące podziękowania Gospodarzowi posesji,
Jego sympatycznej Rodzinie oraz obecnemu tam przyjacielowi domu, Naprawdę
jesteście wspaniali !!! Wielkie dzięki !!!
Adresu posesji nie podaję, ponieważ - jak znam życie - niejeden rowerzysta
symulował by awarię roweru w tym miejscu aby załapać się na takie przyjęcie :)
Aby nie kusić losu, przerwałem swoją wycieczkę zaplanowaną
pierwotnie na 3 dni i wieczorem wróciłem do Legnicy.
Ponieważ noclegi i śniadania opłaciłem z góry, wystąpiłem do firmy o częściowy
zwrot kosztów, ale widzę że szanse są raczej mizerne.
Dzisiejszy opis jest wyjątkowo rozwlekły. Ponieważ jazdy rowerem
praktycznie było tyle co kot napłakał, więc trzeba było nadrobić wodolejstwem :)
I to by było na tyle...
Kilka zdjęć: