3 DNI W GÓRACH SOWICH


 We wtorek   15.10.2019,
wybrałem się w Góry Sowie. Jadę szynobusem do Dzierżoniowa a dalej na rowerze. Najpierw świetną ścieżką rowerową do Pieszyc  a później kolejną ścieżką rowerową do Kamionek (jednak tu i ówdzie można coś zrobić dla rowerzystów !). W Kamionkach zatrzymuję sie na krótki odpoczynek przed hotelem "Czarny Rycerz". Ładny, zabytkowy obiekt ale dziś wygląda na nieczynny: wszystko pozamykane, żadnego ruchu. Dziwne.
Teraz zaczyna się 11-kilometrowy podjazd. Niby dość wyczerpujący ale naprawdę to sama przyjemność: świetna październikowa pogoda, doskonały asfalt, prawie zero samochodów, nachylenie nie przekracza 9 % a widoki dosłownie zapierają dech w piersi.
Trudno wyobrazić sobie bardziej przyjemną jazdę. W trakcie podjazdu zatrzymuję sie kilka razy aby nasycić oczy widokami i kolorami oraz wykonać pamiątkowe zdjęcia.
Po dotarciu do Przełęczy Jugowskiej skręcam w lewo w kierunku Schroniska "Zygmuntówka". Przed laty byłem tu na nartach bodajże dwa razy. Ale jakie to było narciarstwo: za pierwszym razem trafiliśmy na obfite opady śniegu i duży mróz. Ratraki były wtedy rzadkością, więc na tym stromym stoku grzęźliśmy w zaspach. Za drugim razem trafiliśmy na 30 stopień zasilania, nie było więc prądu i wycieczka zakończyła się tylko kuflem piwa :)
Teraz po kamienistej drodze docieram do Zygmuntówki. Stare, biednie wyglądające schronisko ale trwa. Obok wybudowano nowy obiekt o nazwie "Bukowa Chata". Bardzo zachwalał mi ten obiekt Zbyszek P.  Mnie jednak nie zachwycił.
Od Bukowej Chaty fajna ścieżka asfaltowa doprowadza mnie do Jugowa, gdzie mam zarezerwowany nocleg.

Migawka z parku, w drodze do przystanku Legnica Piekary Droga do Pieszyc, w oddali Góry Sowie
Kościół w Pieszycach Pensjonat "Czarny Rycerz


Mapa trasy (ze zdjęciami):

Ramka:

W środę  16,10.2019 miałem w planie jechać w kierunku Srebrnej Góry. Niedaleko ale stromo.  Wbrew prognozom zawiodła pogoda: od rana mgła, siąpi deszcz, dość ponuro.  Słońce pokaże się dopiero około 14-tej. Zmieniam plan, jadę powłóczyć sie po Nowej Rudzie i okolicach.
 To trochę nietypowe miasto, rozwleczone po Wzgórzach Włodzickich składa się z trzech dzielnic. W 2016 roku byłem rowerem w dzielnicy Słupiec, teraz znalazłem się w centrum. Zaskoczyła mnie duża ilość zabytkowych obiektów, ładny rynek, bardzo stare wiadukty i dworce kolejowe, sporo wygodnych ścieżek rowerowych – okazuje się że tu i ówdzie można coś zrobić dla rowerzystów (ostatnia uwaga nie dotyczy Legnicy).
Robię kilkanaście zdjęć przy zmiennej pogodzie. W rynku napotykam bar z domowym jedzeniem. Za 8,20 zł zjadam 2 klopsiki z kaszą, sosem koperkowym i kompotem. Tanio i smacznie. Piszę o tym nie bez kozery, ponieważ ostatnio zjedzenie ciepłego posiłku w mniejszych miejscowościach często jest problemem. I nic dziwnego że w ciągu 30 minut kilka osób wychodziło z tego baru z ciepłym posiłkiem w naczyniu.
Do Jugowa wracam przed zachodem słońca, kupuję w sklepie prowiant na kolację bo jako się rzekło wcześniej, ani ciepłe posiłki ani zimne piwa w małych miejscowościach nie są dostępne.
Kończę więc pisanie tego tekstu albowiem zorientowałem się że jestem głodny i stąd spod klawiatury wychodzi więcej tekstu o jedzeniu niż o zabytkach :)

  Mapa trasy (ze zdjęciami):

 

W czwartek 17.10.2019  startuję rano przy pięknej pogodzie. Droga doskonała, Góry Sowie w słoneczny poranek są zachwycające. Po godzinie osiągam Przełęcz Jugowską pokonując przewyższenie około 300m. Tu ciekawostka: zauważam że oficjalna wysokość Przełęczy Jugowskiej to 805 mnmp a mój komot wykazuje 845m. To by tłumaczyło dlaczego podczas niektórych wycieczek miałem sumaryczne przewyższenie większe niż się spodziewałem. Ale nawet z tymi niewielkimi błędami KOMOT jest świetny.
Jak dotąd nie spotkałem ani samochodu ani rowerzysty.
Teraz jadę  w dół kilkanaście kilometrów i jest podobnie: pusto i pięknie.

I bardzo dobrze: sam na sam z piękną przyrodą to jest to co najbardziej lubią tygrysy :)

I współczuję tym którzy muszą mieszkać i wypoczywać na Majorce :)   Niedawno widziałem film o tej wyspie: niezliczone tłumy na ulicach, na plażach, ogromny hałas przez całą dobę, śmieci plastikowe i fekalia spływają do morza ponieważ brak nowych oczyszczalni, tubylcy ciężko pracują za marne pieniądze... A miał być raj...

Za Pieszycami wybieram trasę po której jeszcze nigdy nie jechałem: Piskorzów, Lutomia i Mościsko. Całkiem przyjemna trasa z widokiem na Masyw Ślęży.
W Mościsku wsiadam do szynobusu i po 80 minutach jestem w Legnicy.
Mapa trasy (ze zdjęciami):

Krótki film: Zjazd z Przełęczy Jugowskiej do Pieszyc


 

Home ..\Wyprawy rowerowe z Kumplem.html
hz