Dzień 1 - 30,05,2008 - Piątek
O siódmej ładuję z Gienkiem i Edkiem 3 rowery na dach
samochodu i ruszamy. Po kilku godzinach "lądujemy" w miejscowości Przybynów k
Żarek w agroturystyce "Pod Skałką".
Po krótkim odpoczynku jedziemy na rowerach w trasę.
Ładny zjazd i po 6 km jesteśmy w
Żarkach.
Miasteczko o ciekawej historii, w dużym stopniu związanej z ludnością
żydowską, kilka zabytków. Oglądamy pobieżnie (wrócimy tu siódmego dnia) i
jedziemy dalej w kierunku zalewu Poraj. Najpierw lasami, później przez
Żarki-Letnisko i zdłuż maleńkiej Warty docieramy do
zalewu. Mimo że
dopływająca Warta jest mocno zanieczyszczona, woda i brzegi wydają się dość
czyste. Ale wszędzie zakazy biwakowania i kąpieli. Lecz przyczep kempingowych w
lasach wokół zalewu widzimy sporo. Nie udało nam się ustalić dlaczego tyle
zakazów, bo pytani mieszkańcy mieli na ten temat zupełnie rozbieżne opinie. W
internecie znalazłem informację że rok temu grasowała tu salmonella :)
Tak czy inaczej, objeżdżamy cały zalew dookoła, po czym od Masłońskiego przez
Ostrów docieramy wieczorem do Przybynowa.
Dokładna dzisiejsza trasa: Żarki,
Żarki-Letnisko. Zalew Poraj, Tama, Poraj, Masłońskie, Ostrów, Przybynów. W sumie
40,3 km
Dzień 2 -31,05.2008 - sobota
Dziś robimy rundę
bez bagaży, będzie łatwiej. Kierunek: Olsztyn i Złoty Potok.
Jedziemy: Zaborze, Biskupice. Pogoda doskonała, drogi dobre i puste, jedzie
się świetnie. W Biskupicach proponuję skrót przez ciekawe
Góry Sokole ale
koledzy przestraszyli się "ładnej" kamienistej drogi, jedziemy więc dalej
bez skrótów, po asfalcie. Szkoda :)
Ruiny zamku Olsztyn
imponujące. Oglądamy, robimy zdjęcia, wdrapujemy się dość wysoko (bez
rowerów), poznajemy historię.
Do Złotego Potoku postanawiamy jechać częściowo Rowerowym Szlakiem
Orlich Gniazd. Objeżdżamy ruiny zamku dookoła, trafiamy na właściwy szlak,
po czym ... rychło go gubimy. Przedzieramy się więc po pagórkach na przełaj
i na wyczucie, odnajdujemy ponownie szlak i ... trochę jedziemy i trochę
prowadzimy rowery. Piach i kamienie, od Ciecierzyna dobra droga.
Zatrzymujemy się w Zrębicach, oglądamy piękny modrzewiowy
kościólek z XVI
wieku, niestety, o tej porze zamknięty, zdjęcie wnętrza robimy przez
kratę.
Przed Złotym Potokiem, w m. Siedlec oglądamy z daleka t.zw.
Pustynię Siedlecką.
Nie chce nam się w ten upał drapać na tę górę piachu :). Zresztą, z
daleka widzimy że szaleją na szczycie off-roadowcy na quadach - sorry,
staram się pisać po polsku. ale tak jakoś wychodzi :)
Aleją Klonową wjeżdżamy do
Złotego Potoku
i trafiamy prosto na ciekawe obiekty: Dwór Krasińskich i Pałac Raczyńskich.
Zwiedzamy muzeum w Dworku, nieduże ale bardzo gustownie i ze smakiem
urządzone, ciekawa ekspozycja; bardzo miły personel.
Historia
Krasińskich i Raczyńskich też warta poznania. Poznajemy ją nie tylko
oglądając ale również ... smakując. Okazuje się bowiem, że smażalnia
pstrągów którą niebawem odwiedzamy też związana jest z nazwiskiem hr.
Raczyńskiego który w w XIX wieku wybudował pierwszą i największą w Europie
pstrągarnię z 22 stawami rybnymi.
I choć pstrągarnia stara, to ryby bardzo świeże i bardzo smaczne :).
Po smacznym jedzeniu i dłuższym odpoczynku wracamy do Przybynowa przez
Suliszowice, Zaborze, podziwiając jeszcze po drodze dzielne dziewczyny
alpinistki "skałkowe".
Dziś 55,5 km.
Dzień 3 - 01,06.2008 - niedziela
Dziś
zostawiamy auto i jedziemy na rowerach z bagażami. Celem: zamek Ogrodzieniec
w Podzamczu.
Mijamy Żarki i kierujemy się na Kotowice,
Włodowice, Morsko. Kilka km za
Żarkami spotykamy na parkingu sympatycznego patriotę Żarek, który
opowiada nam ciekawie o mieście, zabytkach i lokalnych pasjonatach, którzy
między innymi społecznie budują ten parking. Obdziela nas różnymi pamiątkami
(w tym także ciastkami od OO. Paulinów z
Sanktuarium Leśniowskiego w Żarkach !!)} oraz zachęca gorąco do
zwiedzenia Sanktuarium w drodze powrotnej. Obiecujemy, dziękujemy i jedziemy
dalej: spokojnie i relaksowo. Wszystko nam się podoba: okolica,
pogoda, drogi.
Chociaż: ostatnie 2 km przed Morskiem jedziemy w okropnych tumanach kurzu
wzniecanego przez samochody jadące na wypoczynek w
Ośrodku Rekreacyjnym w Morsku.
Zresztą nie dziwimy się: pogoda piękna i gorąca a Ośrodek oferuje naprawdę
szeroki wachlarz możliwości.
Ale my mamy rekreację codziennie od rana do wieczora (choć czasami nieco
męczącą :)), więc skupiamy się na ruinach zamku
Bąkowiec.
Oglądamy, robimy zdjęcia, odpoczywamy w cieniu.
Z Morska przez Skarżyce i Karlin, docieramy do Podzamcza. Użyłem słowa
"docieramy" nie bez przyczyny: z powodu upału, bagażu i pagórków, kilka razy
podchodzimy pchając rowery.
Aha: w okolicach Skarżyc oglądamy osobliwość przyrodniczą, t.zw.
"wielki
okiennik".
W ruinach zamku Ogrodzieniec tłumy niedzielne. Lecz ponieważ ruina jest
ogromna, wszyscy się jakoś mieszczą :).
A poważnie: zamek robi duże wrażenie, zarówno wielkością jak i położeniem.
A i historia też ciekawa. Krótko mówiąc: największy i najpiękniejszy w całej
Jurze. A jeszcze krócej: kto chce wiedzieć więcej, niech zajrzy
tu lub
tu.
Kilka naszych zdjęć poniżej też można obejrzeć:)
Późnym popołudniem zjeżdżamy w dół do m. Ogrodzieniec i zaglądamy do
mocno reklamowanej restauracji.
Rzut oka na ceny i ... odwrót. To nie dla nas.
W ostatniej chwili robimy więc zakupy w sklepie i wydzwaniamy za noclegiem.
Po pewnych kłopotach znajdujemy spanie w ciekawym miejscu, prawie w lesie,
miedzy Rodakami a Ryczówkiem. Kilka miejsc noclegowych oferuje sympatyczne
małżeństwo, z którym prowadzimy dyskusję prawie do nocy. Tak się
zagadaliśmy, że całkiem zapomnieliśmy pstryknąć choć jedno zdjęcie tego
uroczego zakątka. Dobrze chociaż, że nie zapomnieliśmy podjechać po piwo na
festyn do pobliskiego Ryczówka :)
Dziś 56,3 km.
Dzień 4 - 02,06.2008 - poniedziałek
O
7:45 startujemy w kierunku
Pustyni
Błędowskiej. Ponoć największa w Europie. Kilka km jazdy i jesteśmy na
pustyni.
No cóż, Sahara to to nie jest ale ciekawostka przyrodnicza - pierwsza klasa.
Szkoda że w latach pięćdziesiątych prowadzono zalesianie tego obszaru. Ale i
tak jest co oglądać. A zdarzenia jakie tu miały miejsce też pobudzają
wyobraźnię: ćwiczenia polskich lotników na samolotach "Karaś", ćwiczenia
Afrika Korps, ćwiczenia VI Dywizji Desantowej, kręcenie filmu
"Faraon", a i NATO też tu się kręciło :) Kiedyś podobno zdarzało się
tu zjawisko fatamorgany. Ale nas, niestety, nie dotknęło. Choć jednego z nas
boli głowa - zupełnie nie wiadomo dlaczego...
Nasyciwszy oczy widokiem
polskiej Sahary,
jedziemy z powrotem: Chechło, Kwaśniów,
Cieślin,
Bydlin. Tu kolejna ruina
zamku, mocno zniszczona, ale o ciekawej historii. (zdjęcie tablicy
informacyjnej).
Teraz przez Załęże, Domaniewice kierujemy się do
Doliny
Wodącej. Dotąd nie wiedziałem ale teraz już wiem: Wodąca to podobno
znaczy "bez wody. I prawie się sprawdziło. Lecz dzięki wielkiej uprzejmości
kilku facetów "piwnych" w
Domaniewicach, tuż przed doliną znajdujemy prawdziwe źródełko czystej,
pysznej wody.
Długa przerwa i solidny odpoczynek. Upał daje się jednak we znaki.
Po przerwie, przejeżdżamy na rowerach Dolinę po świetnej ścieżce rowerowej.
Przyroda wspaniała ale powiem prawdę: najbardziej imponuje nam to, że ...
jedziemy przeważnie w cieniu :).
Niebawem jesteśmy w Smoleniu. Do kolejnego zamku mamy zaledwie kilkaset
metrów ale odpuszczamy. Męczy nas dziś ten upał, więc przez Strzegową
jedziemy szybko do Wolbromia na obiad.
Po obiedzie w restauracji o ładnej nazwie "Rafaello", sadowimy się na rynku w pięknym cieniu i przyglądamy się
budynkom, , samochodom, mężczyznom, kobietom, dziewczynom, dzieciom i innym om-om...
Aby do wieczora...
Około 17:00 wyruszamy w kierunku Skały. Szosą. Ruch umiarkowany. A droga ...
jak w Czechach: góra, dół, góra, dół...
Wreszcie docieramy do Skały. A stąd piękny zjazd i już jesteśmy w Grodzisku,
gdzie zaklepaliśmy sobie 2 noclegi.
Ponieważ mamy braki w zaopatrzeniu, wieczorem podjeżdżamy 1 km do rożna
gdzie zjadamy bigos, kaszankę i cos tam jeszcze...
Dziś na rowerach 66,5 km
.
Dzień 5 - 03,06.2008 - wtorek
Dziś mamy
mało jazdy, za to dużo ... kultury..
Rano jedziemy na rowerach do
Pieskowej Skały i oglądamy 3 ekspozycje w
Zamku: Galeria Malarstwa Angielskiego, Historia Pieskowej Skały oraz "Przemiany
stylowe w dziejach sztuki europejskiej od średniowiecza po dwudziestolecie
międzywojenne" .
W szczególności ta ostatnia pozycja - piękna sprawa: historia
sztuki europejskiej jak na dłoni.
Podbudowani kulturalnie, przerzucamy się na przyrodę i
architekturę: oglądamy na własne oczy oraz okiem kamery i aparatu: Zamek,
okolice oraz najsłynniejszą skałę w Polsce, czyli maczugę Herkulesa.
W sumie spędziliśmy w zamku i okolicy kilka ładnych godzin, wliczając w to
obiad w pobliskiej restauracji.
Po południu drugi etap czyli
Ojcowski Park Narodowy i
Dolina Prądnika. Przeżycia tak duże że
nie do opisania, co automatycznie zwalnia mnie z konieczności dalszego
opisu... :)
Reszta jest na zdjęciach...
Dziś na rowerach 36,6km, a jeździliśmy tak: Grodzisko, Pieskowa Skała,
Grodzisko, Ojców, Dolina Prądnika, Giebułtów, Koszkiel, Maszyce, Smardzowice,
Skała, Grodzisko, Gril, Grodzisko.
Dzień 6 - 04,06.2008 - środa
Dzisiaj chcemy nocować w Pilicy nad zalewem. Z mapy wynika że nad
zalewem są jakieś ośrodki, więc będzie gdzie przenocować.
Studiujemy pilnie mapę i wybieramy trasę trochę ryzykowną ale omijającą
drogę Kraków-Wolbrom.
Rano troszeczkę kropi deszcz ale do Sułoszowej dojeżdżamy bez problemów. Tu
zasięgamy języka i " jedziemy t.zw. "białą drogą". Nawet fajna, tylko na
samym końcu małe utrudnienia.
W Jangrocie - za radą miejscowego rowerzysty - postanawiamy pojechać skrótem
przez las na Gołaczewy. Początkowo idzie nam świetnie ale za Cieplicami
popełniliśmy jakiś błąd. Jedziemy, pchamy, jedziemy a końca nie widać.
Wreszcie docieramy do jakiejś wioski. Okazuje się że jesteśmy w Michałówce.
Zatoczyliśmy niezłe kółko !. Wracamy do Jangrotu. Po drodze spotykamy
drogowskaz na Cieplice. Namawiam więc kolegów żeby jeszcze raz spróbować
skrótem na Gołaczewy :). Ale nie dają się namówić - wielka szkoda :)
Przejeżdżamy więc jeszcze raz prze Jangrot, potem Trzyciąż, Gołaczewy, Kaliś,
Dłużec, Strzegowa, Smoleń.
Kilka lat temu nocowałem w Strzegowej w trakcie mojego singlowego
powrotu rowerem z Krakowa.
Za Smoleniem piękny zjazd do Pilicy nad zalew.
Nad zalewem zero noclegów, za radą mieszkańca podjeżdżam do miejscowego
klasztoru. Po powrocie oznajmiam kolegom że można otrzymać tu nocleg ale
trzeba o szóstej rano wziąć udział we mszy św. Dziwne, ale tej propozycji
nie chcą zaakceptować :)
Trudno, pojedziemy na nocleg do Podzamcza. Ale najpierw posilamy się w
miejscowej prywatnej restauracji, gdzie wszystkie dania są podobno domowej
roboty. Smakowało.
Ruszamy do Podzamcza. To tylko kilka km, więc szybko jesteśmy na
miejscu. Wybieramy pierwszą z brzegu agroturystykę. Bardzo elegancko i
niedrogo. Jest ładne popołudnie, wybieramy się na spacer do Podzamcza.
Ponieważ zbliża się zachód słońca, robimy kilka zdjęć zamku Ogrodzieniec w
zupełnie innym ujęciu niż kilka dni temu. A i z balkonu naszej agroturystyki
też mamy niezły widok.
Dziś przejechaliśmy 66km - a miało być 46 (gdyby sukcesem zakończyła się
droga na skróty :) )
Dzień 7 - 05,06.2008 - czwartek
Mieliśmy
dziś jechać rowerami do Przybynowa a jutro autem do Legnicy. Pojawiły się jednak komplikacje i zmieniliśmy plany. Ale tak czy inaczej,
wyprawa była udana. Pogoda dopisała, przyroda jak zwykle niezawodna a i
zabytków sporo obejrzeliśmy. Jeśli chodzi o zamki, to przeważnie ruiny, ale
za to jakie !.
Szkoda że nie doszła do skutki nasza wizyta w Sanktuarium Leśniowskim w
Żarkach.
Może innym razem ? :)