29,09,2011 - Czwartek
O 9:20 wsiadamy z Bronkiem do szynobusu i po 80 minutach jesteśmy w Świdnicy.
Bez problemu odnajdujemy drogę w kierunku Witoszowa. Droga prowadzi łagodnie pod
górę ale jedzie się fajnie bo bardzo mało samochodów. Po kilku km napotykamy
informację że droga jest w budowie i dalej nie ma przejazdu. Zakładamy że jest
to informacja dla samochodów ale nie dotyczy rowerów. Po około 10 km docieramy
do obiecanej przeszkody, ale jak widać na tych dwóch zdjęciach, sforsowanie jej
z rowerami nie stanowi problemu.
Za
przeszkodą droga prowadzi w dół i przez Poniatów docieramy do Szczawna Zdroju.
Kilka lat temu ślubowałem sobie że nigdy więcej nie przyjadę rowerem do
Wałbrzycha. A jednak przyjechałem bo Poniatów to dzielnica Wałbrzycha. I muszę
ponowić to ślubowanie bo jazda rowerem wśród samochodów i w okropnym
hałasie to jednak nie jest to co lubią tygrysy :)
Niedogodności przejazdu przez Wałbrzych wynagradza nam Szczawno Zdrój:
cisza, spokój, przepiękny park i Dom Zdrojowy. Relaksujemy się dość długo w tym
zakątku.
Planowaliśmy tu przenocować ale pora jest zbyt wczesna więc
postanawiamy jechać w kierunku Książa i tam poszukać noclegu. Trochę ryzykowna
decyzja bo nie mam spisanych żadnych miejsc noclegowych w tej okolicy.
I
faktycznie jest problem: pokój w hotelu kosztuje 24o zł, noclegi w
stadninie koni tylko po uprzedniej rezerwacji, w hotelu w Świebodzicach
nie ma miejsc, w przydrożnym motelu jedno łóżko małżeńskie 160 zł. Nie powiem:
trochę sobie pojeździliśmy :)
Wreszcie lądujemy w zajeździe w w Siodłkowicach nieopodal Dobromierza. 70 zł za
pokój dwuosobowy w niezłych warunkach. Dziś 44 km.
30,09,2011 -
piątek
W dalszym ciągu śliczna pogoda. Jedziemy tak: Siodłkowice, Świebodzice,
Cieszów, Chwaliszów, Dobromierz, Bronów, Kłaczyna, Bolków. Bardzo ładny
pagórkowaty teren, łatwe podjazdy, ciekawe zjazdy. Ale jest też jedna wada:
liczyłem na jesienne kolory ale w tym roku kolorowa jesień spóźniła się mocno;
wszędzie zielono :)
W
Bolkowie oglądamy znany ale zawsze interesujący rynek, zwłaszcza przy
słonecznej pogodzie.
Zjadamy solidny posiłek w barze i jedziemy na zamówioną kwaterę "U Violi" w
Wierzchosławicach. Świetne miejsce: doskonałe warunki "bytowe", ładny ogród,
miła gospodyni. Myślę że jeszcze tu kiedyś wrócimy.
Na razie, po krótkim wypoczynku jedziemy zaliczyć jedną z kilku
pętli rowerowych oznakowanych wokół Bolkowa. Przez Półwsie, Nagórnik, Domaniów
wdrapujemy się na Pastewnik. Długi i mocno uciążliwy podjazd bo na wysokość 600
mnpm. Na podjeździe kilka razy pytam miejscowych jak daleko do szczytu.
Odpowiadają zgodnie: 'o ho ho, najlepsze przed wami".
Szczerze mówiąc mówili prawdę. Po krótkim odpoczynku zjeżdżamy stromo w dół.
Jednak mało ciekawy ten zjazd z powodu niemiłosiernie zniszczonej nawierzchni.
Dziś 52 km.
1.10,2011 -
sobota
Startujemy punkt ósma. Podjeżdżamy 2 km do Bolkowa, wyszukujemy czerwonej
ścieżki rowerowej i obok Wzgórza
Ryszarda
pędzimy kilka km w dół aż do Kłaczyny. Wspaniała poranna rozgrzewka !. Z
Kłaczyny do Legnicy drogę znamy właściwie na pamięć ale nie nudzi nam się bo
jazda ścieżką wzdłuż Nysy Szalonej to jest fajna sprawa: gładki asfalt i
właściwie w dół, bo zgodnie z kierunkiem Nysy. O dziesiątej jesteśmy już w
Jaworze. Robię kilka zdjęć na rynku bo o tej porze nigdy nie miałem okazji (żeby
nie było nieporozumień: mam na myśli robienie zdjęć :)).
W Legnicy jesteśmy około dwunastej. Dziś 48 bardzo łatwych kilometrów.