Dzień 1 - 4.10.2003 - sobota
Z Andrzejem Z. i Heniem R. umówiłem się na dwudniową wycieczkę po Górach
Kaczawskich.
Spotykamy się o 8:00 na skrzyżowaniu Nowodworskiej i Jaworzyńskiej. O 8:05
zatrzymujemy się w umówionym miejscu w oczekiwaniu na Grażynę K. która w
ostatniej chwili zdecydowała się zabrać z nami. Ponieważ nie zjawia się, po 5 minutach oczekiwania jedziemy dalej.
Droga
jak zwykle: Warmątowice, Bielice, Słup. Zatrzymujemy się na chwilę na
zaporze aby zrobić zdjęcia. Wody w zbiorniku Słup jak na lekarstwo.
Jedziemy po koronie zapory a potem na Męcinkę, Bogaczów, Pomocne, Kondratów,
Świerzawę. Na razie ładny dzień chociaż bez słońca. W lasach mnóstwo
grzybiarzy. Kosze prawie zapełnione opieńkami. W Pomocnem mała przerwa
na posiłek. W Świerzawie robimy zakupy bo niebawem czeka nas jazda po bezdrożach.
Na liczniku 40 km, o 11,45 wyruszamy w kierunku Kapeli przez Lubiechową. Bardzo
ładna droga, przed nami rysują się Góry Kaczawskie. Kilka zdjęć:
50km. Kapela. Wypoczywamy porządnie bo teraz będziemy jechać ścieżką dla pieszych nie najwyższej jakości, niebieskim szlakiem na Południowym Grzbiecie Gór Kaczawskich. I rzeczywiście: nie dość że ścieżka dość kiepska dla rowerów, to jeszcze prawie całkowicie zryta przez dziki.
Więcej idziemy niż jedziemy. Za to widoki na panoramę Karkonoszy: pierwsza
klasa. Ale deszcz wisi cały czas w powietrzu i na 54 km zaczyna się ulewa. Nie
dość że ścieżka staje się beznadziejna, to jeszcze znikają nam te wspaniałe
widoki. Pomaleńku dobrnęliśmy jakoś do Komarna. Zjazd w dół asfaltem i
natrafiamy na rowerową obwodnicę jeleniogórską.
Teraz mimo deszczu jedzie się wspaniale: Radomierz, Janowice Wielkie (tu
przestaje padać), przełęcz Karpnicka, Karpniki. Zatrzymujemy się w
restauracji na piwo: chłopcy grzane, ja zimne. Spotykamy znajomego turystę który
przewodzi grupie młodzieży szkolnej z Lubina. Okazuje się że będziemy
kwaterować razem w Schronisku Młodzieżowym w Strużnicy. O 17,15 meldujemy się na
miejscu. Otrzymujemy bardzo ładny 4-osobowy pokój. Doskonałe warunki do
wypoczynku, młodzież zdyscyplinowana idzie spać o przepisowej porze.
Dziś przejechaliśmy 75 km, częściowo w deszczu a nawet w ulewie; ale cośmy
się napatrzyli to nasze.
Dzień 2 -5.10.2003 - niedziela.
O 8:30 po śniadaniu wyruszamy w drogę powrotną do Legnicy. Skrótem do
Wojanowa a potem przez Maciejową do obwodnicy jeleniogórskiej która
doprowadza nas do Dziwiszowa.
Pogoda kiepska: ponuro, mglisto, zimno. Gór nie widać. Pewnie zaraz zacznie
padać. I faktycznie: zaczęło w Maciejowej i stąd aż do Legnicy jechaliśmy
w deszczu, momentami nawet dość rzęsistym.
Z Dziwiszowa na Kapelę jedziemy szosą bo przy tej pogodzie podjazd skrótem
wydaje nam się mało atrakcyjny.
Wypoczywamy na Kapeli. Korzystam z okazji że jesteśmy pod dachem, wyciągam
aparat i robimy 3 zdjęcia na których prawie nic nie widać. Stąd już bez
odpoczynków na trasie kręcimy do Legnicy.
Ale pomaleńku bo wczoraj zaczęło mnie boleć kolano i teraz z każdym
kilometrem boli coraz więcej. Wygląda na to że mój zaplanowany na najbliższą
środę wyjazd z Mietkiem do Czech staje pod coraz większym znakiem zapytania.
Stopniowo nasączamy się wodą. Marzną nogi, ręce i coś tam jeszcze. Dobrze
chociaż że rano ubraliśmy "pampersy".
Najkrótszy opis tej jazdy: "szkoła przeżycia".
O 16:00 jestem w domu; spoglądam na termometr: 10 stopni. Nic więc dziwnego że
w czasie podjazdu na Kapelę wydychaliśmy kłęby pary. No, może nie były to
kłęby ale kłębuszki to na pewno :). Zresztą nic dziwnego: jak dowiemy się
nazajutrz, właśnie tego dnia spadło 10 cm śniegu w wyższych partiach
Karkonoszy.
Dane dzienne: dystans 78 km; na siodełku 6 godz 10minut; średnia
12,6 km/godz.
To była niedługa wycieczka ale długo będziemy ją pamiętać !
Czyszczenie rowerów i pakowanie | Jeszcze odpoczynek przed startem | Za Karpnikami | Przed wojanowem |
Stawy przed Dziwiszowem | Na Kapeli... | Na Kapeli... | Na Kapeli... |