Krótka relacja z rowerowej trasy Legnica - Szczecin
Trudno, skoro się zaplanowało, trzeba wykonać :).
31.05.2003 - sobota
Jedziemy z Januszem pociągiem z Legnicy do Żagania. O 12,00 jesteśmy na
dworcu w Żaganiu.
Po 3 km (!!) posilamy się w ładnym barze obok pałacu.
Robimy
zdjęcie pod pałacem wypożyczonym aparatem. Ale nie zdążyliśmy nauczyć się
obsługi tego nowoczesnego urządzenia i mamy (i będziemy mieć) problemy z
uzyskaniem dobrej jakości zdjęć.
Zastanawiamy się nad wyborem trasy do Lubska: albo zielonym szlakiem
pieszo-rowerowym
dokładnie opisanym, albo trasą rowerową wg mapy z Gazety Wyborczej:
"trasy rowerowe Dolnego Śląska". Decydujemy się na 2 wariant.
Rychło okazuje się że ta mapa to jedna wielka lipa: żadnych oznaczeń (nie licząc trupich czaszek na słupach energetycznych), żadnej trasy rowerowej ani widu ani słychu. Ale pewien pożytek z wyboru tej trasy jednak jest: z czystym sumieniem można tę mapę, wytwór czyjejś bujnej (?) wyobraźni, wyrzucić do kosza.
Jedziemy przez Dzietrzychowice, Stanów, Gorzupia. Teren pagórkowaty (Wzgórza
Dalkowskie), leśne drogi piaszczyste, miejscami przypominają drogi w Borach
Tucholskich. Gdzieniegdzie uprawy żyta: rzadziutkie!
W Gorzupi spotykamy 2 rowerzystów z klubu Lubuszanie: wracają z Niemiec do
Zielonej Góry. Wymieniamy poglądy na temat trasy i turystyki rowerowej.
Ale z nas gamonie: zapominamy zrobić zdjęcia!
Po drewnianym moście przejeżdżamy na lewą stronę Bobru, jedziemy przez
Bieniów, Biedrzychowice, Jasień.
Droga urozmaicona: miejscami nawet b. ładne, wąskie asfalty, bez samochodów.
W Jasieniu łapię gumę (druga w ciągu 3 dni jazdy !).
O 19,30 jesteśmy w Lubsku, na liczniku 55 km. Nocleg mamy zaklepany w
Schronisku Młodzieżowym.
Najładniejsze schronisko spośród tych kilku, które znamy. Do wyłącznej dyspozycji mamy ogromny i wygodny pokój, obok duża świetlica.
Sanitariaty na 5. Cena: 18 zł z pościelą.
>
1.06.2003 - Niedziela
Wczoraj wieczorem i dziś rano obejrzeliśmy Lubsko. Bardzo ładne miasteczko, sporo zabytków, wieczorem odbywała się w plenerze jakaś impreza muzyczna.
Z zabytków największe wrażenie uczynił na nas stary, nieczynny dworzec
kolejowy. Przed II wojną światową pociąg Wrocław - Berlin zatrzymywał się
tutaj na dłuższy postój - jako że to akurat połowa drogi - i pasażerowie
zjadali posiłek w pięknej restauracji. Teraz kompletna ruina, zachwaszczone
tory...przykro patrzeć. A podobno po wojnie był jeszcze w niezłym stanie.
Kierujemy się z Lubska na Dłużnik, Nową Rolę, Brody.
Dobry asfalt, teren pagórkowaty, jedziemy w cieniu przepięknego lasu, ptaki świergolą
co sił. Pewnie krzyczą że im się tu podoba. Nam też!. Nawet bardzo.
Przez 12 km nie spotykamy żadnego
człowieka ani samochodu.
Nic dziwnego: niedziela rano a Brody to gmina o najmniejszym zaludnieniu w
Polsce: 15 osób na km2 .
W Brodach posilamy się i odpoczywamy w parku za Pałacem Bruhla. Środkowa
część pałacu w ruinie ale skrzydła odbudowane.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Przed środkową nieodbudowaną częścią pałacu | przed odbudowanym skrzydłem |
Jedziemy dalej: Suchodół, Wegliny, Luboszyce, Sękowice, Gubinek, Gubin. Coraz cieplej.
W Suchodole odpoczywamy w cieniu nad jeziorem. Wieś letniskowa, kilka
gospodarstw agroturystycznych.
W Gubinku ogromna kolejka TIR-ów do przejścia granicznego. Ciągnie się 1-1,5
km i dalej ginie w lesie. "Niełatwe jest życie
szofera" .
O 17,30 jesteśmy w Gubinie przed internatem gdzie mamy zamówione noclegi. Po rozmowie telefonicznej z kierowniczką okazuje się że będziemy mogli zakwaterować się dopiero o 19,30.
Nie ma sprawy. W Gubinie trwa właśnie "Europejska Wiosna nad Nysą". Duża impreza: tysiące ludzi, występy zespołów non stop, morze piwa, kiełbaski, szaszłyki i co kto chce. Posilamy się, wypijamy po piwku i gapimy się. A jest na co!
Wracamy ponownie na imprezę wieczorem. Ciemno. Podium ustawione obok ruin Kościoła Farnego, gra zespół Lady Pank, feeria świateł zespołu, oświetlone od środka ruiny, wspaniały nastrój. Jednym słowem: światło i dźwięk.
A po 23,00 - już z okien naszej kwatery na 3 piętrze - oglądamy z odległości
około 250 m wspaniały
pokaz ogni sztucznych. Naprawdę robi wrażenie!
Przez 2 dni przejechaliśmy 127 km.
2.06.2003 - poniedziałek.
Startujemy o 8:00. W drodze na most graniczny przejeżdżamy przez teren wczorajszej imprezy. Po podium i po dziesiątkach straganów nie ma śladu, służby porządkowe już kończą sprzątanie. Bravo! Na dowód robimy zdjęcie.
O 8,30 przekraczamy granicę, szybko odnajdujemy ścieżkę rowerową nad Nysą. Teren do złudzenia przypomina brzegi naszej Kaczawy. Jest tylko jedna róznica: asfalt.
![]() |
Jesteśmy 10 km przed Eisenhuttenstadt. Tuż za naszymi plecami Nysa połączyła się z Odrą i dalej będziemy jechać wzdłuż Odry.
Pogoda słoneczna, coraz cieplej, bez wysiłku jedziemy z prędkością około 25 km/h. Ruch minimalny, na 30 kilometrach spotkaliśmy może 10 rowerzystów. Janusz dochodzi do wniosku że to jest bardzo dobra jazda na nerwy: uspokaja tak jak wędkarstwo, a może jeszcze lepiej. (tu potrzebna znajomość dowcipu o wędkarzu :)).
Eisenhuttenstadt oglądamy z siodełka roweru. Zadbane miasteczko, prawie wszystkie domy odnowione, czysto i schludnie, czyli norma.
Robię Januszowi zdjęcie przy pomniku marynarzy radzieckich, którzy zginęli na Odrze 17 kwietnia 1945. Drugi taki pomnik spotkamy jeszcze w Kostrzyniu.
Nie wiedzieliśmy dotąd że walczyła tu flota radziecka. A powinniśmy. Jeszcze przed laty piliśmy przecież na Jezioraku za flotę radziecką: do dna!
Jedziemy dalej po ścieżce rowerowej do Frankfurtu i przez granicę do Słubic.
![]() |
W miasteczku akademickim poznańskiego Uniwersytetu AM mamy zaklepane 2 noclegi. 38zł za nocleg ale warunki luksusowe. Mieszkająca tu młodzież uczy się w Collegium Polonicum (filia UAM) w Słubicach a część w Europejskim Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie.
Wieczorem oglądamy w Słubicach nowo zbudowane wzdłuż Odry ścieżki rowerowe oraz "zlot" jachtów z Hamburga i Berlina.
Dziś przejechaliśmy 73 km.
3.06.2003 - wtorek
Dziś mamy w planie obejrzeć Frankfurt i okolice. Wczoraj słońce tak mi poparzyło ramiona, że mimo upału cały dzień muszę jeździć w koszuli flanelowej. Pewnie jestem jedynym facetem w promieniu kilkuset km, który dziś ubrał ciepłą koszulę z długim rękawem!
Chociaż nie: Janusz dojrzał Murzyna też w koszuli flanelowej - wyglądał jakby mu było zimno :).
Kierujemy się w kierunku jeziora Helene See; nie udaje nam się odnaleźć ścieżki
rowerowej Odra-Nysa, więc jedziemy skrótami przez centrum a potem przedmieścia
Frankfurtu na południe.
W końcu trafiamy na właściwą ścieżkę i migiem jesteśmy nad jeziorem.
Dookoła las, czyściutka woda, czysty piasek, plaża prawie wokół całego
jeziora! Nie mamy strojów do kąpieli ale po objechaniu 3/4 jeziora trafiamy
na plażę dla golasów, fundujemy więc sobie odświeżającą kąpiel w miłym
towarzystwie. Niestety, pewnie z powodu tego towarzystwa, znów zapominamy o aparacie fotograficznym. Całe szczęście
że nie zapomnieliśmy napić się piwa! :). A zdjęcie jeziora ściągnięte z
internetu.
Wracamy do Frankfurtu. Chyba z powodu upału prawie minęliśmy miasto i musimy kawałek drogi zawracać. Oglądamy zabytkowe budowle w centrum i na starym mieście. Wszystkie odnowione. Jak widać na zdjęciach, najlepiej wypoczywa się w cieniu kościołów i pod drzwiami klasztoru Franciszkanów.
Późnym wieczorem przekraczamy granicę (który to już raz ?) i lądujemy w miasteczku akademickim na kolejny nocleg.
4.06.2003 - środa.
![]() |
Z powodu gorąca dziś startujemy o godz. 7,00. Wracamy znów na stronę
niemiecką na ścieżkę rowerową
Odra-Nysa.
Ale za Frankfurtem musimy 6 km jechać po drodze nr 112. Kiepska sprawa, dużo
samochodów, niebezpiecznie. Potem znów dobra ścieżka, miejscami zupełnie
zasypana kwiatem z akacji, ładne pagórki i jeziora . Robimy 1 słabe zdjęcie pod słońce.
Na 16 km ścieżka znów wyprowadza nas na wał odrzański. Widoki jak
poprzednio: Odra raz bliżej raz dalej i łęgi...łęgi...łęgi
A komu zawdzięczamy te wały i łęgi ?. Dowiemy się później.
Jedziemy jak burza. Po 38 km o godz. 9,30 przekraczamy znów granicę i wjeżdżamy do Kostrzynia. Nie możemy znaleźć centrum. Przy małym ryneczku z warzywami pytamy tubylca o centrum. "A, to w zasadzie tu". Faktycznie, w roku 1945 miasto zostało zniszczone w 90% i niewiele odbudowano.
![]() |
Po dobrym posiłku w barze i odpoczynku jedziemy dalej, teraz po polskiej stronie. Cały czas jedziemy lasem ale kierunek drogi i pora dnia są takie, ze słońce ciągle grzeje nam plecy. Przez Namyślin i Kłosów dojeżdżamy do Mieszkowic. Założyciel grodu, Mieszko I ma tu swój pomnik. Później obejrzymy ale na razie znajdujemy jedyne chłodne miejsce w tym miasteczku i odpoczywamy w cieniu.
![]() |
Pod pomnikiem Mieszka I witają nas dzieci słowami: Gut Morgen. Opowiadają że kilka dni temu jechała tędy grupa niemieckich rowerzystów. A jeden to miał taaaki brzuch i dał każdemu po 2 eurocenty! To my też dajemy, ale jesteśmy lepsi jakieś 10 do 20 razy. Ostatni chłopiec otrzymuje tylko 7 koron czeskich bo drobnych euro nam zabrakło. Po chwili przybiega z reklamacją: co pan mi dał, nie chcą tego przyjąć! No cóż: nie ta strefa przygraniczna. Jeden z chłopców robi nam zdjęcie pod pomnikiem Mieszka.
Przed wyjazdem z miasteczka zauważamy duży napis informujący iż w lipcu odbędą się tu uroczyste obchody 250-lecia regulacji Odry. A regulacja ta została wykonana z polecenia króla Prus Fryderyka II. Tak, tak, tego który zabiegał o I i II rozbiór Polski. "Historia kołem się toczy". Tym razem - trzeba przyznać - wielkie zatoczyła koło. Historia to jednak ciekawa sprawa!
![]() |
Szkoda że z uwagi na konieczność dokonania pewnych skrótów na trasie, musieliśmy ominąć te prawdziwe Łęgi Odrzańskie po stronie niemieckiej między Lebus i Oderberg. Co prawda, nie mając helikoptera, zdjęcia z lotu ptaka i tak nie udało by się nam wykonać, kopiujemy więc z internetu. (chyba trzeba będzie tu wrócić ?)
O 17,00 dojeżdżamy do Ośrodka Wypoczynkowego w Gądnie, nad jeziorem Morzycko (jedno z najgłębszych jezior w Polsce !). Ośrodek taki sobie ("wczesny Gierek"), ale grunt że jest prysznic z ciepłą wodą.
![]() |
Po kąpieli i małym odpoczynku jedziemy do Morynia. Małe miasteczko, ale o burzliwej i ciekawej historii. Robimy zdjęcia kilku obiektów, w tym jedno przed barem "Kościuszko" - po prostu spodobała nam się nazwa baru :) - a duże piwo Bosman tylko 3 zł!
Jeden podchmielony facet pociesza nas, że jutro będą burze gradowe. To by nam pasowało!
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
5 06.2003 - czwartek
Dziś mamy dotrzeć do Szczecina. Wątpimy w te obiecane burze gradowe więc startujemy o 6,04 (wstyd ! 4 minuty opóźnienia !) aby największy upał w południe przeczekać gdzieś w cieniu.
Jedziemy wzgórzami morenowymi, ładne widoki (Cedyński Park Krajobrazowy), najpierw po asfalcie a potem po kamieniach pod górę - prawie jak na Żeleźniak!
Na jednym rozwidleniu zatrzymujemy terenowy łazik z pracownikami leśnymi i pytamy o drogę. " To wy Polacy ? A myśmy się bali że nie dogadamy się z Niemcami !"
Przez Stoki, Krzymów docieramy do Krajnika Dolnego. Handel przygraniczny kwitnie: sporo Niemców na rowerach przyjechało po warzywa. Wybieram z półki kilka warzyw, sprzedawca pyta: "Alles ? " - który to już raz robimy "za Niemców" ?
Po przekroczeniu granicy oglądamy centrum miasta Schwedt. Czysto i schludnie
jak w każdym miasteczku niemieckim. Szczerze mówiąc: aż zaczyna nudzić. A
poza tym, o tej porze na ulicach prawie sami emeryci.
Odnajdujemy ścieżkę rowerową Odra-Nysa i jedziemy przez tereny Parku
Narodowego Dolnej Odry. Po polskiej stronie ciągną się tereny Parku
Krajobrazowego Dolnej Odry. Ścieżka biegnie częściowo nad Odrą a częściowo
nad kanałem żeglownym.
Zbliżamy się do Gartz, za Odrą po polskiej stronie widać potężne kominy Elektrowni Dolna Odra.
![]() |
O 10:45 robimy przerwę na parkingu przy ścieżce rowerowej. Posiłek i relaks w głębokim cieniu.
![]() |
O 13:00 budzi nas telefon. To Grzegorz ze Szczecina informuje że właśnie wstawia piwo do lodówki. Jakimś cudem odzyskujemy siły i dalej pędzimy na północ. O 15:05 przekraczamy po raz ostatni granicę (to już ósmy raz !) i pod wiatr kręcimy w stronę Szczecina - Mierzyna.
Ostatnie 15 km i już koniec. Łącznie przejechaliśmy blisko 500 km.
A teraz idziemy na... relaks.
6.06.2003 - piątek
Dziś oglądamy Szczecin. Na rowerach oczywiście. Kilka zdjęć.
Najbardziej Janusz upierał się żeby mu zrobić zdjęcie na jednym pachołku
ale nie powiedział dlaczego. Zapytam Elżbiety, pewnie będzie wiedziała.
7.06.2003 - sobota
Dziś przed południem wycieczka do Lasku Arkońskiego w 4 osoby na rowerach.
Kąpiel (tylko 2 osób).
Po południu impreza na działce: miły cień, dobre towarzystwo, świetne
jedzenie. Relaksujemy się po trudach podróży. Dziękujemy za ..... wszystko.
![]() |
Wstajemy o 3:30 żeby zdążyć na pociąg do Zielonej Góry na 5:00.
Po dwóch przesiadkach: w Zielonej Górze i Głogowie jesteśmy około 16,00 w Legnicy. Zdążyliśmy zrobić 1 zdjęcie w ZG i 1 w Głogowie: na nowym Starym Mieście. I to by było tym razem na tyle.......
hz