Wypad w Masyw Snieznika

W dniach 2-6 sierpnia odbyliśmy wycieczkę rowerową w Masywie Śnieżnika i w Górach Bialskich. 
Zaplanowany był wyjazd w grupie 4-osobowj ale w ostatniej chwili pojawiły się komplikacje i wyruszyliśmy ekipą 2-osobową. Duża różnica wieku między Ł. i H. Ale srednia przyzwoita: niecałe 40 lat.
A oto relacja młodszego uczestnika wyprawy:

Dzień pierwszy 02 sierpień 2000 – środa.

We wtorek umówiłem się z H.  że jutro pojedziemy na około pięć dni w góry jego samochodem. Mieliśmy jeszcze dwa wolne miejsca na rowerowym bagażniku, ale wstępnie umówiony z nami A. w ostatniej chwili musiał się wycofać.
 W środę o godz. 07.00 wyjechaliśmy w okolice Lądka Zdroju (Kotlina Kłodzka). Kilka kilometrów za Lądkiem w Starej Morawie, w pensjonacie Potok, w pokoju trzyosobowym rozgościliśmy się. O godz. 11.15 wjechaliśmy na połowę góry Stromej (1167 m. n.p.m.) gdzie mieści się słynna Jaskinia Niedźwiedzia. Niestety nie udało mi się tam wejść, ponieważ bilety wykupuje się na kilka tygodni przed wycieczką. H.  próbował brać na litość kasjerkę mówiąc, że jestem dzieckiem z Litwy, ale i to nie poskutkowało. Zjechaliśmy więc  w dół i pojechaliśmy do Bielic. Tam trasa była okropna; łatanymi asfaltami 14 km pod górę i pod wiatr. Ale pogoda wspaniała: niebo czyściutkie i 25 stopni Celsjusza. Na górze był mały, prywatny sklepik gdzie kupiliśmy schłodzone napoje i zjechaliśmy kilometr w dół zatrzymując się przy strumyku i mocząc nogi w zimnej wodzie górskiego potoku. Po godzinnym odpoczynku czekał nas długi zjazd w dół. Zjechaliśmy do Goszowa gdzie zjedliśmy po pstrągu złowionym przeze mnie w stawie hodowlanym. Pojechaliśmy dalej; w Stroniu zrobiliśmy zakupy, zjedliśmy lody i o 18.30 byliśmy już w swoim pokoju. Pokonaliśmy dystans po płaskim i górzystym terenie 50 km w czasie 3 godz. i 25 min ze średnią prędkością 14,6 km/h. 

Dzień drugi 03 sierpień 2000 – czwartek.

Wyjechaliśmy przy pięknej pogodzie o 07.45. W planie mamy dojazd do Międzygórza. Wyjeżdżamy ze Starej Morawy (540 m. n.p.m.) i jedziemy piękną, wyremontowaną drogą 9 km pod górę  do dolnej stacji wyciągu krzesełkowego (776 m. n.p.m.) w Siennej. Tam o 09.00 pokonaliśmy odległość 1302 metrów wyciągiem (rowery na kolanach) i dostaliśmy się na wysokość 1109 m. n.p.m. na Czarną Górę. Pokonaliśmy już przewyższenie sięgające 570 m. Dokoła widoki przewspaniałe, pomimo lekkiej mgiełki. Tam zeszliśmy kamienistą dróżką nr 3 do Żmijowej Polany, gdzie widok na góry dookoła nas był przecudowny. Po krótkim postoju pojechaliśmy kawałek czerwonym szlakiem, później błotnistą, wąską dróżką aż do asfaltowego zjazdu. Kilometr dalej skręciliśmy w leśną ścieżkę, gdzie ścinali drzewo. Po 1 km skręciliśmy w prawo i przecięliśmy dwukrotnie zielony szlak. Wjechaliśmy na szlak niebieski, pojechaliśmy remontowaną drogą i zgubiliśmy nasz szlak. Po pomocy piechurów wjechaliśmy na szlak żółty i ogromną stromizną zjechaliśmy do Ogrodu Bajek. Po obejrzeniu ogrodu podjechaliśmy pod małą górę (żółtym szlakiem) i następnie sprowadziliśmy rowery po kamienistym dnie małego stromego potoku i wjechaliśmy do uroczego centrum Międzygórza. Po zjedzeniu posiłku i wysłania kartki kolegom z Wuppertalu ruszyliśmy do Wilkanowa, droga prawie całkowicie zniszczoną przez powódź w 1977 r. Tam skręciliśmy w kierunku Idzikowa mijając po drodze budowaną szkołe o przepięknej architekturze ( w kształcie plastra miodu).
 Od Idzikowa zaczął się znów 9 km podjazd pięknie wyremontowaną drogą, która jeszcze w marcu 2000 była prawdziwą ruiną (byliśmy wtedy na nartach). Po takich drogach jedzie się wspaniale (szczególnie w dół) ponieważ nie ma tu prawie wcale ruchu, ale są ostre i niebezpieczne zakręty. Znów pokonaliśmy przewyższenie wynoszące ok. pół kilometra.
 Na Przełęczy Puchaczówka zrobiliśmy krótki odpoczynek, po czym  wspaniałymi serpentynami z dużą prędkością zjechaliśmy do Stronia Śląskiego. Po posiłku, lodach  i po zrobieniu małych zakupów wróciliśmy do pensjonatu o godz. 18.30. przejechaliśmy 50,3 km po prawdziwych górach w czasie 4 godz. 30 min ze średnią prędkością 11,2 km/h. 

Dzień trzeci 04 sierpień 2000 – piątek.

Po dwóch ciężkich dniach H. zaplanował wycieczkę rekreacyjną do Czech. Wyjechaliśmy chłodnym porankiem przy niepewnej pogodzie o godz. 09.15. Po napompowaniu u H. tylnego koła w zakładzie wulkanizacyjnym ruszyliśmy pod górę w stronę Przełęczy Lądeckiej. Po przekroczeniu granicy zjechaliśmy w dół do Trawnej, a potem do Javornika.
 Czeska sieć komórkowa namierzyła komórkę H. i przesłała mu dwa SMS-y   (po angielsku) z życzeniami przyjemnego pobytu w Republice Czeskiej  oferując pomoc techniczną a także w zakresie wyszukiwania numerów telefonicznych oraz bieżącego tłumaczenia rozmów. Taka oferta ze strony Czechów bardzo nas zaskoczyła.
W Javorniku chcieliśmy zjeść obiad, ale nie przyjmowali polskich złotówek. Pojechaliśmy więc na północ do przejścia granicznego. 400 metrów przed przejściem zatrzymaliśmy się w Czeskim markecie, gdzie przyjmowano złotówki. Po zrobieniu zakupów (dżin, piwo, słodycze) przekroczyliśmy granicę i udaliśmy się do Paczkowa na obiad. Po dłuższych poszukiwaniach parkingowy polecił nam tani bar gdzie dobrze zjedliśmy dużego schabowego z ziemniakami i surówką, żurku z jajkiem lub naleśników z serem za b. małe pieniądze. Pogoda się ustatkowała i było ok. 25 stopni Celsjusza w cieniu; niekiedy tylko powiał chodny wiaterek.
Po zwiedzeniu Paczkowa (duże fragmenty średniowiecznej architektury), zjedliśmy pyszne lody na pięknym tarasie z zieloną wykładziną i pojechaliśmy dość ruchliwą drogą do Złotego Stoku. Tam zaczął się podjazd; przewyższenie 400 metrów i trasa ok. 9 km pod górę gęstymi lasami w których aż się roiło od grzybiarzy. Po przejechaniu tego odcinka zjechaliśmy już do samej Starej Morawy przez Lądek i Stronie.. Wróciliśmy o godz. 18.45, w nogach mieliśmy przeszło 80 kilometrów przejechanych w czasie sześciu i pół godz. Z wycieczki rekreacyjnej wycieczka zmieniła się w najdłuższą naszą tułaczkę po górach w tym rejonie. 

Dzień czwarty 05 sierpień 2000 – sobota.

O 09.30 wyruszyliśmy w kierunku Nowej Morawy przez Bolesławów. Po 4 km kończy się asfalt i zaczyna się kiepska kamienista droga. Na 6 km bardzo ładny i elegancki pensjonat Królikarnia. Kilkaset metrów dalej za trzecim mostkiem, koło drogowskazów, skręcamy w lewo i zaczyna się ostry podjazd, droga wyjątkowo kamienista i bardzo trudna; prowadzi na Przełęcz Suchą (1006 m. n.p.m.). statystycznie rzecz ujmując połowę drogi przejechaliśmy, a połowę przeszliśmy. Pomińmy jednak statystykę i nie bójmy się powiedzieć prawdy: ten młodszy podjechał cały trudny odcinek na rowerze, a ten starszy przeszedł go na piechotę. Od miejsca startu do przełęczy przewyższenie wyniosło prawie 500 m. Na Przełęczy Suchej napotykamy wspaniałą, asfaltową drogę 3 metrowej szerokości. W lewo prowadzi ona stromo w dół do Gierałtowa, zaś my jedziemy w prawo. Droga biegnie na wysokości ok. 1000 m. n.p.m. w kierunku Puszczy Jaworowej oraz Rezerwatu Puszcza Śnieżnej Białki. Na trasie spotykamy wielu turystów pieszych, przeważnie Czechów. Po 6 km kończy się asfalt i zaczyna się droga kamienista, która po dalszych 3 km przechodzi w coś co kiedyś było asfaltem. Okropne dziury, kamienie i tak aż do samych Bielic. W każdym razie Dolina Białej Lądeckiej jest dzika i urokliwa, tam naprawdę warto zajrzeć. Od Bielic nic ciekawego, 14 km zjazdu asfaltem do Stronia. Ponieważ dziś był łatwy dzień pojechaliśmy na obiad i lody do Lądka Zdroju. Przejechaliśmy 61 km w czasie 4 godz. 24 min ze średnią prędkością 13,9 km/h.

Dzień piąty 06 sierpień 2000 – niedziela.

Jedziemy przez Nową Morawę niezłą drogą do granicznego przejścia pieszo rowerowego na przełęczy Płoszczyna. Po czeskiej stronie ładna asfaltowa droga do Nowego Miasta. Załujemy że mamy za mało czasu aby "zaliczyć" ten zjazd.
Jedziemy więc po polskiej stronie niezłą drogą (świeżo po remoncie) do Kamienicy a stąd piękny zjazd po dobrym, wąskim asfalcie do Bolesławowa. Ponieważ "zaoszczędziliśmy" trochę czasu, wracamy do Nowej Morawy, gdzie łowimy i jemy pstrągi.
Powrót rowerami do Starej Morawy, a stąd samochodem do Legnicy.
Hawryluk Łukasz

Dopisek HZ: wyprawa była tak wspaniała, ze mam wielką ochotę powtórzyć ją w drugiej połowie września (może więcej po stronie czeskiej).