Dzień 1 - 16.06.2004 - środa
O 4:00 ładujemy z Januszem W. rowery na samochód i startujemy. W południe jesteśmy w Wyszkowie nad Bugiem, gdzie mamy zaklepany nocleg. Po południu oglądamy miasteczko. Najbardziej spodobała nam się rzeka oraz most i wiadukt. Zainteresowała nas też mapka Nadbużańskiego Szlaku Rowerowego; dziś nie skorzystamy z tej informacji ale kiedyś: kto wie ?
Dzień 2 - 17.06.2004 - czwartek
Z Wyszkowa samochodem dojeżdżamy szybko do Białegostoku. Rowerami włóczymy się całe popołudnie po mieście; w sumie 21 km. Pogoda w kratkę: czasem kropi. Oglądamy katedrę, Pałac Branickich z parkiem, cerkiew i samo centrum Białegostoku. Janusz łapie w centrum gumę z takim hukiem że przestraszył kilka młodych dziewic; chciałem rzec: kilka dam. Za 44 zł ma nową dętkę i nową oponę. Zaskakuje nas lekko pagórkowaty teren; do tej pory byliśmy przekonani że Białystok to idealna równina. Za moją namową Janusz zjada na obiad pierogi podlaskie (z kaszą ??). Niestety, będzie mi to wypominał przez najbliższe 2 tygodnie :)
Dzień 3 - 18.06.2004 - piątek
Dziś naprawdę zaczynamy naszą włóczęgę. Z Białegostoku kierujemy się
rowerami na Kruszewo z zamiarem przedostania się przez Dolinę Górnej Narwi na
drugi brzeg tej rzeki. Ale w Kruszewie okazuje się że to "koniec świata";
most na Narwi nie istnieje od wielu lat ( na naszej mapie ten fragment był
akurat zamazany :)). Wracamy więc i przez Pańki i Rzędziany jedziemy do
Tykocina. Wcześniej, w okolicach Choroszczy oglądamy kurhan poświęcony
powstańcom 1863 roku. Ładny: kamień, krzyże, kosy, brzozy, sosny,
kwiaty, nazwiska poległych wyryte na kamieniu. Robimy kilka zdjęć. Później
podczas naszej włóczęgi spotkamy jeszcze podobne
miejsca wiele razy.
Przed Rzędzianami robimy przerwę na posiłek na skraju Narwiańskiego Parku
Narodowego; (zdjęcie).
W historycznym Tykocinie oglądamy zabytkowy rynek i brukowane uliczki; pomnik
hetmana Czarnieckiego któremu nadano to miasto w 1661 roku; pomnik Orła Białego
postawiony w 1982 r na pamiątkę ustanowienia na zamku tykocińskim Orderu Orła
Białego przez Augusta II Mocnego; zespół kościelno-klasztorny;
alumnat. Senne, trochę zaniedbane miasteczko, ale ciekawe.
W eleganckiej restauracji w alumnacie zjadamy dobry obiad i ruszamy dalej (ceny
noclegów w alumnacie wysokie).
Przejeżdżamy na prawy brzeg Narwi i doskonałym, pustym asfaltem jedziemy wzdłuż
Narwi do Laskowca na skraju Biebrzańskiego Parku Narodowego.
Tu mamy nocleg w gospodarstwie agroturystycznym u pana Jana Maliszewskiego tel.
086-219-40-09.
Doskonałe warunki, bardzo miły gospodarz. Przeważnie gości u siebie Holendrów
którzy przyjeżdżają tu zarówno latem jak i zimą i wędrują po okolicy
pieszo lub rowerami.
Przejechaliśmy dziś 95 km.
Dzień 4 - 19.06.2004 - sobota
Rano
robię zdjęcie "naszego" gospodarstwa "pod bocianem"
(bocian prawdziwy) i wyruszamy do Goniądza przez Biebrzański Park
Narodowy (Bagno Ławki) . Na całej trasie pusto, bezludnie; spotykamy tylko
szwedzkie małżeństwo na rowerach. Przypłynęli promem do Gdańska, potem
pociągiem do Olsztyna a dalej na rowerach.
Pogoda kiepska, niskie chmury. Wdrapujemy się na kolejne wieże obserwacyjne:
bagna aż po horyzont, trochę ponuro bez słońca, nostalgicznie. Przy każdej
wieży doskonałe tablice objaśniające.
Niestety, żaden łoś nie ma zamiaru nam się pokazać, widzieliśmy tylko świeży
ślad łosia i świeżo ścięte drzewo przez bobry. Za to śpiewów i krzyków
ptaków co niemiara.
Po zakwaterowaniu w gospodarstwie agroturystycznym w Goniądzu, wyruszamy jeszcze w
teren. W b. ładnej karczmie nad Biebrzą zjadamy posiłek i odpoczywamy przy
jednym piwie ( a może dwóch ?; nie pamiętam), obserwujemy przepływających
kajakarzy.
Krótko mówiąc: pełny relaks nad Biebrzą. Wspaniała rzeka !.
Dziś na liczniku 54 km.
Dzień 5 - 20.06.2004 - niedziela
Od rana siąpi - ale z przerwami. Zaraz po starcie Janusz dla rozrywki
zaczyna liczyć bociany na łąkach. Na piątym kilometrze ma już na koncie
setkę więc ...przerzuca się na liczenie... krów. Po następnych 3 km znów
przekracza setkę i znów przestaje liczyć. Zaczynam podejrzewać: może Janusz
umie liczyć tylko do stu ? :)
Mówiła nam gospodyni z ostatniego noclegu że w tym roku jest wyjątkowa
obfitość bocianów i przebywają "na wyżynach" co podobno zapowiada
mokre lato. Pożyjemy, zobaczymy.
W Starym Dolistowie odświętnie ubrani mieszkańcy tłumnie idą do kościoła.
Jeden z nich zapytany o możliwość przejazdu przez Czerwone Bagno odpowiada ze
śpiewnym akcentem: "a mało wam tutaj komarów ? ". Widać mało :).
Jednak po sprawdzeniu początku tej ścieżki, musimy zmienić nasz plan. Teraz
jedziemy szutrową drogą kilka km wzdłuż wyjątkowo krętej Biebrzy.
Około jedenastej jesteśmy w Dębowo Śluzie. Tu u zbiegu Biebrzy i Netty
zaczyna się Kanał Augustowski, czyli: "
bezcenne, unikatowe w skali europejskiej dzieło budownictwa wodnego z pierwszej
połowy XIX wieku. Stanowi świadectwo wysokiego kunsztu technicznego i
realizatorskich umiejętności polskich inżynierów wojskowych i cywilnych. Ta
wodna arteria miała połączyć Wisłę - przez rzeki: Narew, Biebrzę, Nettę
i Czarną Hańczę - z Niemnem, a następnie przez rzekę Windawę z portem
nadbałtyckim Windawą. Autorem projektu i kierownikiem robót pierwszego etapu
budowy Kanału był podpułkownik Ignacy Prądzyński, późniejszy generał z
powstania listopadowego. Już pierwsi turyści "odkrywcy"
określali tę drogę wodną mianem "dzieła znamienitego",
przeprowadzonego "przez najrozkoszniejsze i bardzo malownicze okolice
(...), z licznymi śluzami gustownie zbudowanymi, które podwyższają piękność
jego".
A w internecie znalazłem taką informację:
"Specjalna polsko-białoruska komisja ustaliła zakres
prac mających na celu uruchomienie w 2006 r. tego XIX-wiecznego arcydzieła
techniki hydrotechnicznej.
Białoruś postanowiła przeznaczyć 10 milionów dolarów z budżetu państwa
na odbudowę części Kanału Augustowskiego, która znajduje się po jej
stronie granicy.
Polska część Kanału Augustowskiego jest już niemal zupełnie wyremontowana,
natomiast na Białorusi kanał jest w fatalnym stanie. Trzeba tam będzie
praktycznie od nowa wybudować jego koryto na długości około 20 kilometrów i
postawić na kanale cztery śluzy. Strona polska chce na własny koszt
wyremontować dwie śluzy w Kurzyńcu i Wołkuszku. Ponadto Polacy zgodzili się
udostępnić Białorusinom archiwalną dokumentację kanału. Przewiduje się,
że prace nad jego odbudową będą trwały do lipca 2006 r. Po ich zakończeniu
ten historyczny obiekt ma się stać transgranicznym wodnym szlakiem
turystycznym, wiodącym przez terytorium północno-wschodniej Polski, a dalej
przez ziemie Białorusi i Litwy. Niedługo, jak za dawnych lat, będzie można
Kanałem Augustowskim przepłynąć kajakiem czy innym wodnym sprzętem z
Biebrzy do Niemna - a tą rzeką już prosto do Morza Bałtyckiego. Do Niemna
mają docierać statki augustowskiej "białej floty".
To dopiero będzie się działo !!.
Od Dębowo-Śluzy jedziemy pustym asfaltem do Białobrzegów. Już nie pada
ale jest tak parno i sennie że postanawiamy się zdrzemnąć. Na miękkich
mchach i wrzosach chrapiemy aż miło. Dopóki chrapiemy na zmianę, wszystko w
porządku. Ale w pewnym momencie zaczynamy w jednym rytmie i nieszczęście:
rezonans powoduje że od tych drgań... obala się mój rower. Robię więc zdjęcie
jako dowód i ruszamy zrelaksowani dalej.
Od Białobrzegów zielony szlak biegnący wzdłuż Kanału Augustowskiego
doprowadza nas do Augustowa.
Znajdujemy doskonałą kwaterę w pobliżu jeziora Necko. Przed wieczorem robimy
jeszcze krótką wycieczkę po mieście.
Dziś 68 km.
Dzień 6 - 21.06.2004 - poniedziałek
Od rana pochmurno, później deszcze i zimno. W planie mamy objechać
jeziora: Białe i Studziennicze. Jedziemy doskonale oznakowaną trasą rowerową
w Puszczy Augustowskiej, kolejno: most na Klonownicy ((podobno najkrótsza rzeka
Europy: 800m). Ośrodek "Leśnik III" (dzwoniliśmy: b. drogie
noclegi), leśniczówka "Białe", wjeżdżamy na wielkie pole
namiotowe zwane "Patelnia" lub "Wysoka Binduga" (bo kiedyś
spławiano w tym miejscu ścięte drzewa). Faktycznie duże i ładne miejsce ale
blank puste. Odpoczywamy więc sobie spokojnie i posilamy co nieco. Akurat
przerwa w deszczu ale chłodno. Ruszamy dalej. Coraz więcej piaszczystej i
mokrej drogi. Ciężko. Na skrzyżowaniu z drogą Augustów-Sejny kolejna
przerwa: leje. Kilku facetów podjechało samochodem, piją piwo za piwem i klną
jak szewcy. Ruszamy więc w deszczu dalej. Śluza "Swoboda". Zbudowana
w latach 1826-27, modernizowana (zdjęcie). Kolejny przystanek w okolicach leśniczówki
"Czarny Bród": Janusz wyciąga wkładki z butów i "pierze"
je w jeziorze. Przynajmniej nie będzie w nich piachu a mokre to i tak były.
W Studzienicznej oglądamy kościół, Sanktuarium i pomnik Jana Pawła
II.
Zdumiewająco dużo pomników Papieża spotykamy w tych rejonach. Ten spodobał
nam się szczególnie z powodu usytuowania oraz napisu na cokole: "BYŁEM
TU WIELE RAZY ALE JAKO PAPIEŻ PO RAZ PIERWSZY I CHYBA OSTATNI. JAN PAWEŁ II.
9.VI.1999."
Zmarznięci i przemoczeni docieramy do Augustowa. Ale przed wieczorem
znów wyruszamy na rowerach: objeżdżamy bardzo ładne promenady wokół jez.
Niecko. Wybudowane podobno niedawno, częściowo z pieniędzy unijnych.
Dziś 53 km.
Dzień 7 - 22.06.2004 - wtorek
Wreszcie widzimy słońce ! Jedziemy na północ: Augustów, Przewięź,
Serski Las, Głęboki Bród, Tartaczysko, Gulbin, Sarnetki, Wysoki Most, Maćkowa
Ruda, Rosochaty Róg, Ryżówka, Stary Folwark, Suwałki.
Czyli sam miód: Puszcza Augustowska, Czarna Hańcza, Wigry. Coś pięknego
! Dopiero teraz zaczynamy w pełni rozumieć co napisał poeta 200 lat
temu:
"A przecież wokoło nich ciągnęły się lasy
Litewskie! tak poważne i tak pełne krasy!-..."
Że litewskie ? Nie szkodzi. Przecież wtedy była to jedna wielka puszcza !
A skoro tak ładnie napisał poeta, nie będę się dalej wysilał :). To trzeba
zobaczyć samemu.
Dziś 78 km.
Dzień 8 - 23.06.2004 - środa
Jedziemy w kierunku jez. Wigry przez Płociczno, Gawrych Rudę. Tu jest
muzeum i zarazem czynna stacja kolejki wąskotorowej. Przymierzamy się ale nie
jedziemy. Kolejka odjeżdża bez nas ale dzieciaków ma full. Na zdjęciu widać
dziwnie znajomego maszynistę który chyba jednak zgubił swój pociąg :).
Długo trwała podróż do Starego Folwarku ponieważ wybraliśmy jazdę
zielonym szlakiem dla piechurów. Nie było lekko. Po drodze Janusz zaciągnął
mnie na daleki cypel nad jeziorem Wigry, gdzie zrobiliśmy przerwę. Miejsce
naprawdę odludne albowiem ... nie było ani jednego śmiecia. Coś niebywałego
w Polsce ! W nagrodę robię mu zdjęcie ... od tyłu :) .
W Starym Folwarku robimy zdjęcia Klasztoru Kamedułów w Wigrach. Widok znany z
wielu pocztówek ale nam wychodzi nie najlepiej.
Dojeżdżamy do Wigier na cyplu gdzie zwiedzamy część klasztoru i
przeprowadzamy bardzo ciekawą i sympatyczną rozmowę z miejscowym sprzedawcą
pamiątek.
Powrót do Suwałk raczej nudny bo szosą o sporym natężeniu ruchu. Dziś 65
km.
Dzień 9 - 24.06.2004 - czwartek
Jedziemy w kierunku Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Do Jeleniewa
pada. Za Jeleniewem przestaje i ukazują się nam wspaniałe widoki Parku. A
jazda wygląda tak: górka, dolina, jezioro, górka, dolina, jezioro, góra, dól
góra, dół.... Lądujemy w Smolnikach w gospodarstwie agroturystycznym. Z ławki
na podwórzu widać najpiękniejszy fragment Parku. Tak nam się podoba że
zamawiamy tu 3 noclegi.
Po południu objeżdżamy okolice: Dzierwany, Mierkinie, jez. Hańcza,
Blaskowizna, Bachanowo. Tu oglądamy słynny rezerwat głazów ale jesteśmy
zawiedzeni: niewiele widać wśród wysokich traw. Podobno trzeba to oglądać
wczesną wiosną. Również Czarna Hańcza w tym miejscu nie imponuje: wygląda
jak zwykły strumień jakich w górach jest mnóstwo.
Po błocku z trudnością wdrapujemy się na Górę Zamkową (jest na co
popatrzeć !), potem trochę błądzimy bo zgubiliśmy szlak (zniszczone
oznakowanie) i przez Gubieniszki uciekamy w popłochu przed nadchodzącą burzą.
Zdążyliśmy ledwo ledwo. W sumie 66 km.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Gdzieś w SPK | W "naszej" hacjendzie | Widok z Góry Zamkowej | Głazowisko "Turtul" | Gdzieś w SPK | Wieczorem po burzy |
Dzień 10 - 25.06.2004 - piątek
Dziś mamy w planie "zaliczyć" polski biegun zimna oraz słynne
mosty w Stańczykach.
Ruszamy na północ i zaczyna się festiwal ciekawych nazw: Wierzbiszki,
Maszutkinie, Ejszeryszki, Stanieluszki, Wiżajny. Okolice raczej ubogie. Najczęściej
spotykamy Fiaty 126, Polonezy oraz cysterny z mlekiem. Widać że Podlasie to
nie tylko "zielone płuca Polski" ale również mleczarnia.
W Ejszeryszkach robimy na pamiątkę
zdjęcie bo jest to najbardziej północny punkt naszej podróży. A Wiżajny to
- jak się wszędzie pisze- "polski biegun zimna". Pytamy o jakieś
szczególnie oznaczone miejsce - ale nie ma na razie nic takiego. Za to jest ładna
pogoda i jest to najcieplejszy dzień z całej naszej dwutygodniowej podróży:
aż 21 stopni powyżej zera !.
W karczmie "Myśliwskiej" która mocno reklamuje się w całej okolicy
na razie (godz. 11,00) nie ma co zjeść. Po negocjacjach
otrzymujemy pierogi z mięsem. No i jest okazja zobaczyć dzikiego zwierza: na
ścianach wiszą myśliwskie trofea. Ponieważ do tej pory nie udało nam
się zobaczyć żadnego żywego wielkiego zwierza, robimy tu zdjęcie na pamiątkę.
Dobre i to.
Mimo kapiącego deszczu (to już norma !) wjeżdżamy na Górę Rowelską (najwyższe
wzniesienie w okolicy) aby obejrzeć z bliska nowe wiatraki (elektrownie) a z
daleka... Wiżajny. Teraz kierujemy się na Żytkiejmy. W miejscowości Bolcie
jesteśmy tuż ("na oko" jakieś 200 m) przy trójstyku granic:
Polski, Litwy i Rosji. Widzimy graniczny szlaban ale nie zbliżamy się; po
szosie jeździ straż graniczna i wyrywkowo kontroluje przejeżdżające
pojazdy. Szkoda że nie ma tu legalnych przejść rowerowych !.
Za Żytkiejmami (?) wjeżdżamy w Puszczę Romincką. Bardzo ładna puszcza i
... ładna i pusta droga. Od czasu do czasu widać też resztki linii kolejowej
po której dawno temu jeździły pociągi Gołdap - Żytkiejmy. To musiała być
piękna podróż: puszcza, wzgórza, jeziora, rzeki, akwedukty..
Przy leśniczówce skręcamy w lewo na zielony szlak. Początkowo nieźle a
potem błocko, błocko... I kiedy zaczynamy już wątpić czy na pewno
wybraliśmy właściwą drogę, nagle ukazują się mosty w całej okazałości.
Wzorowane na rzymskich akweduktach - faktycznie imponujące. I mają ciekawą
historię, o której można poczytać np tutaj.
A teraz powrót do bazy krętymi drogami: Maciejowięta, Golubie, Pobłędzie, Kłajpeda,
Dzierwany, Smolniki.
Wyszło 80 km.
Dzień 11 - 26.06.2004 - sobota
Dziś mamy w planie ... odpoczynek.
Z rana wyjrzało słońce więc siedzimy a nawet leżymy na świeżym powietrzu
oraz robimy plany na Puszczę Białowieską.
Po południu odwiedzamy bar oraz robimy pieszą wycieczkę wokół jeziora
Jaczno (od połowy - ma się rozumieć, w deszczu). Po drodze robimy zdjęcia
okolic w których kręcono końcowe sceny do filmu "Pan Tadeusz".
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Janusz leży w cieniu | ...albo siedzi w słońcu... | ...ja pracuję | W tym wąwozie kręcono "Pana Tadeusza" (skromnie zajmujemy miejsce Napoleona :)) |
Dzień 12 - 27.06.2004 - niedziela
O 6:00 startujemy do Suwałk. Po drodze wstępujemy na Górę Cisową (polska
Fujijama) i robimy 2 zdjęcia okolic przy b. niskim pułapie chmur.
O 8:00 jesteśmy w Suwałkach, temp. 12 stopni, silny wiatr. Robimy zakupy, objeżdżamy
jeszcze deptak w centrum, Pasaż Grande-Synthe (!) i na dworzec PKP. Wreszcie
spotykamy sporo młodzieży na wakacjach - do tej pory były zupełne pustki.
Jedziemy pociągiem do Białegostoku, drugim do Bielska Podlaskiego, a stąd na
rowerach w samo centrum Puszczy Białowieskiej. Noclegi mamy zaklepane w leśniczówce
w Czerlonce. Dziś na rowerach 81 km.
Dzień 13 - 28.06.2004 - poniedziałek
Rano jedziemy do Białowieży. W rezerwacie jesteśmy zawiedzeni: żubrów
jak na lekarstwo, w dodatku wszystkie w pozycji leżącej. Imponuje nam
ogromnych rozmiarów żubroń ale schowany w cieniu pod dachem nie pozwala sobie
zrobić zdjęcia.
Zaliczamy "żebra żubra" a potem jedziemy na północ przez puszczę
aż po Narewkę. I znów przypomina się "Pan Tadeusz" Mickiewicza !.
Postanawiamy po powrocie jeszcze raz odrobić lekcję pt: opisy przyrody. Tym
razem dokładniej niż kilkadziesiąt lat temu :).
Wracamy przez Hajnówkę do naszej leśniczówki. W Hajnówce robimy zdjęcie
super nowoczesnej cerkwi. Podobno mieści 5000 osób. Nie sprawdzaliśmy bo
niestety o tej porze zamknięta.
Na liczniku 76 km.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Dzień 14 - 29.06.2004 - wtorek
Znów jedziemy do Białowieży. Po drodze zbaczamy kilka km aby odwiedzić słynne
MIEJSCE MOCY.
Janusz siada na największym kamieniu, mnie pozostaje mniejszy. Aby więc
zwiększyć działanie mocy, dla większej pewności zjadam bułkę ze smalcem
:).
Na tablicy informacyjnej czytamy m.inn:
"miejscem mocy nazywają radiesteci obszary o szczególnie wysokim i
pozytywnym promieniowaniu. Zwykle w takich miejscach nasi przodkowie lokowali ośrodki
kultu. Jeszcze we wczesnych wiekach średnich w przepastnych puszczach istniały
święte gaje otaczane szczególną czcią religijną. W owe czasy na wzgórzach
leśnych u podnóży starych dębów lub przy kamieniach, wznoszono ołtarze i
zapalano ogień ".
W Białowieży oglądamy kolejną na tych ziemiach cerkiew, tym razem
murowaną; muzeum wsi białowieskiej oraz zwiedzamy Muzeum Białowieskiego Parku
Narodowego. Świetna stała wystawa, nowocześnie urządzona ("światło i
dźwięk"). Myślę że następnym razem zwiedzanie Puszczy należy rozpocząć
od obejrzenia tej wystawy.
Po obiedzie jedziemy rowerami przez Puszczę w stronę Topidła. Jeszcze mamy
nadzieję spotkać żubra na wolności. Od trzech dni kombinujemy tak: skoro na
obszarze 10000 hektarów jest 250 żubrów, to na jednego średnio wypada 40
hektarów, czyli kwadrat o boku 632 m. Skoro więc przejechaliśmy po Puszczy
kilkadziesiąt kilometrów to mamy jakieś szanse :). Ale nie udało
się !.
Spotkaliśmy tylko ... kilka grzybów.
Dziś 57 km
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Dzień 15 - 30.06.2004 - środa
Dziś planowaliśmy jechać rowerami do Bielska Podlaskiego a stąd pociągiem
do Białegostoku. Jednak po wczorajszym seansie w Miejscu Mocy czujemy się tak
mocni że postanawiamy odbyć całą drogę na rowerach :).
W Hajnówce zatrzymujemy się przy rynku. Ale żadnego folkloru. To samo co na
każdym rynku w Polsce. Robimy tylko zdjęcie oryginalnego klubu "U Wołodzi"
i jedziemy dalej. Silny wiatr, chłodno i zaczyna padać. Ubieram kolejno: długie
spodnie, koszulę flanelową, wreszcie sięgam na dno sakwy i wyciągam zimowe rękawiczki
i zimową czapkę z nausznikami ! Prawie cały dzień na zmianę padało i świeciło
słońce. Dwie porządne ulewy przeczekaliśmy pod dachem, trzecia dopadła nas
przed samym Białymstokiem i trochę nas zmoczyła.
Po drodze udało nam się w słońcu zrobić zdjęcie ładnej 115-letniej cerkwi
w miejscowości Pasynki. Wnętrze cerkwi też bardzo ładne.
Po 90 km jazdy osiągamy Horodniany, 8 km od centrum Białegostoku. Tu mamy zamówiony
nocleg we wspaniałym gospodarstwie agroturystycznym "Zdrojówka": duży
obszar, kilka stawów, dla gości dom na palach, basen pływacki, grill, po podwórzu
spaceruje bocian, 18 dzikich kaczek na stawach i 2 bobry.
W hacjendzie na palach duży salon na dole, a na górze 3 pokoje i 2 łazienki. Wyjątkowo mili i gościnni
gospodarze. A pan Marek to prawdziwy człowiek renesansu: oprócz pracy
zawodowej znajduje czas na windsurfing, narty i motolotnię. Przy okazji
dowiadujemy się że w Białymstoku jest bardzo silna grupa motolotniarzy. Cała
grupa występuje często na pokazach lotniczych, między innymi w Dęblinie
podczas Święta Lotnictwa. W zachodzącym słońcu robimy 2 zdjęcia, jutro o
wschodzie słońca zrobimy więcej.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Dzień 16 - 01.07.2004 - czwartek
W porannym słońcu robimy kilka zdjęć. Gospodarz znajduje chwilę czasu i
pokazuje nam lotnię oraz wykonuje króciutki lot. Zaprasza do pozostania do
jutra, obiecuje "przejażdżkę" lotnią. Janusz, skoczek
spadochronowy z uprawnieniami, zapala się ale niestety nasze plany nie
pozwalają nam na przedłużenie pobytu. Na pocieszenie przymierza się do lotni
"na sucho".
Na pożegnanie otrzymujemy kilka zaproszeń do "Zdrojówki" (patrz zdjęcia)
i ... do widzenia. Było naprawdę wspaniale !.
Z czystym sumieniem możemy ten obiekt polecić każdemu turyście !.
Ładujemy rowery na samochód i do ... Łowicza, gdzie mamy zamówiony nocleg w
hotelu "Aneta".
Zwiedzamy miasto. Ładnie odnowione stare uliczne. Zwłaszcza fasady, zaglądać
do bram nie radzimy :).
Wieczorem z balkonu naszego pokoju oglądamy fantastyczną burzę.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
Dzień 17 - 02.07.2004 - piątek
O
świcie start. W południe jesteśmy w Legnicy. Na moście w Ścinawie Janusz
robi ostatnie 2 zdjęcie - przez szyby samochodu.
I to by było tym razem na tyle. Ale było fajnie.
Kilka uwag na koniec:
![]() | przejechaliśmy na rowerach 884 km |
![]() | na Podlasiu jest sporo oznakowanych tras rowerowych. Szkoda tylko że trudno zdobyć aktualną mapkę tych tras. |
![]() | nie można powiedzieć że jest to rejon bogaty. Na ogól jednak gospodarstwa zadbane: czysto i schludnie. |
![]() | jeżeli chodzi o śmieci w miejscach uczęszczanych: mniej więcej średnia krajowa (czyli wysoka). |
![]() | trochę nas rozśmieszyło: bocianów mają tu zatrzęsienie; tym niemniej niektórzy stawiają sobie na słupach ... bociany z gipsu |
hz