DOLINA BARYCZY
Wybraliśmy się na 4 dni w dolinę Baryczy: Maciek,
Tomek i ja.
Standardowo, Maciek przed wyjazdem musiał zrobić
awanturę uzasadniając ją tym, że nie lubi takich wycieczek oraz że czeka na
płytę (płyta przyszła w środę, 21.08, czyli w momencie, gdy zaczynamy pisać tę
relację). Chłopak czekał dwa i pół tygodnia na płytę, więc miał prawo być
zniecierpliwiony, nieprawdaż ?
Jednak prawda jest bardziej prozaiczna: facet robi się coraz bardziej marudny.
Az strach pomyśleć co bedzie na starość !
W piątek 16,08,2019,
pojechaliśmy rano pociągiem do Miękini. Stąd dalej na rowerach: Brzeg Dolny,
Godzięcin, Skokowa, Żmigród, Żmigrodek, Radziądz.
Trasa od Miękini do Brzegu Dolnego doskonała po ścieżce rowerowej poprowadzonej
wzdłuż Obwodnicy Aglomeracji Wrocławia. Ścieżka bardzo szeroka i bezpieczna,
mogą tu jeździć zarówno rowery, hulajnogi oraz wrotkarze :).
Miasto Brzeg Dolny nas rozczarowało: rozległe, duży ruch samochodowy, wiele
spalin i hałasu. Mimo że Maciek miał ochotę coś zjeść w pizzerii przy wielce
ruchliwej ulicy, zwialiśmy szybko z miasta nic ciekawego nie zobaczywszy.
Podobną sytuację mieliśmy przed laty z Tomkiem i Bronkiem w Strzelinie.
Po spokojnej jeździe wśród pól i lasów, nie znosimy miejskiego hałasu :)
Na szczęście dalsza droga znacznie lepsza. W sporej części prowadzi lasem.
Zatrzymujemy się dłużej "na popas" w Godzięcinie i Skokowej.
W Godzięcinie oglądamy za murem ciekawy drewniany kościół, podobno jeden z
najstarszych kościołów drewnianych na Dolnym Śląsku. Niestety niewiele widać, ponieważ furtka
jest zamknięta i nawet na dziedziniec nie można się przedostać. A drzewiej
bywało inaczej, kościoły były otwarte...
Niepowodzenie w Godzięcinie wynagradza nam dalsza jazda: świetna droga przez
uroczy las w świetle słońca. Aż chce się jechać, jechać, jechać...
Przed Żmigrodem rzut oka (z góry) na trasę S5... i już jesteśmy u celu.
Pokoje średniej klasy ale otoczenie doskonałe: wiaty, huśtawki, trawniki,
kwiaty, stoły, ławy, rożna. Dzień później wieczorem zrobimy sobie grilla :)
W sobotę 17,08.2019
zaplanowaliśmy jazdę do Rudy Żmigrodzkiej. Ładna droga asfaltowa pomiędzy
stawami, prawie cały czas w miłym cieniu, doprowadza nas do miejscowości
Niezgoda. Robimy drobne zakupy w sklepiku oraz zdjęcie Mackowi na drewnianym
krokodylu. Stąd piękną leśną drogą przez Rezerwat Przyrody "Olszyny Niezgodzkie"
docieramy do Karczmy Rybnej "Ruda Żmigrodzka".
Nieco wcześniej odbijamy lekko w bok aby popatrzeC na rzekę Barycz.
Jeździliśmy tu rowerami z Mietkiem w 2006 roku.. Rzeka wyglądała wtedy
pięknie a olchy w okolicznych lasach stały "po kolana" w wodzie.. A teraz ? Prawdziwa rozpacz: całe
koryto rzeki porośnięte zieleniną a środkiem płynie-nie płynie wąziutka struga.
Żal duszę ściska. Wiele cudów przyrody następne pokolenia będą mogły oglądaC
tylko na obrazkach...
W karczmie ograniczamy się do kilku łyków zimnego płynu i wracamy do naszej
agroturystyki.
Po południu dojeżdża do nas Monika z Legnicy. Pożyczamy rower od gospodarzy i
teraz w czwórkę jedziemy ponownie do karczmy w Rudzie Żmigrodzkiej. Zamawiamy 3
porcje smażonego karpia a dla MaCka hamburgera rybnego. Tak na pierwszym
marginesie: ależ ta młodzież jest uzależniona od amerykańskiego stylu żywienia
!!! ?
A na drugim marginesie dodam od siebie: Monika ma duże zadatki na dobrą
rowerzystkę: na kiepskim rowerze dawała sobie świetnie radę !
Wieczorem zorganizowaliśmy rożno wykorzystując wałówę, którą przywiozła Monika.
Osobiście załapałem się na dobre wino.
Wielkie dzięki !
Trasa:
W niedzielę 18.08.2019 zaliczamy
kolejną Rudę. Ależ namnożyło się tych rudych ! Co więcej: sprawdziło się
powiedzenie że rude są wredne: 2 km pchaliśmy rowery po ciężkiej piaszczystej
leśnej drodze ! Nie było lekko.
W samej Rudzie Sułowskiej też pewien problem: trzeba było odstaC pół godziny w
kolejce aby "załapaC" się na stolik. Na szczęście dla nas-rowerzystów tę czarną
robotę wykonała Monika która wcześniej podjechała samochodem. Dzięki.
Mała ciekawostka: podobno czasami trzeba tu czekeC na stolik 90 minut. No to ja
chromole taki wypoczynek...
Zamówiliśmy danie dnia: smażony lin. Niestety, lin usmażony kiepsko. Nie dorasta
do płetw pstrągowi smażenemu w "Bagienku" w Raszówce.
Trochę lepiej poszło Makowi, który zamówił nieśmiertelne pierogi, tym razem z
karpiem i kapustą. Jakieś dziwadło ?!?!?!
Zdjęcia:
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
W poniedziałek 19,08.2019 wracamy do Legnicy.
Rano siąpi drobny deszczyk ale 8 km do Żmigrodu nie stanowi problemu. Gorzej na
peronie: nowa winda jak zwykle za mała na rower (pozdrawiam
projektantów-brakorobów !!!! z PLK), wejście do wagonu po wąskich,
stromych schodach, jak w latach 60-tych ubiegłego wieku. Zdumiewa mnie, że
wagony nie nadążają za peronami !!
Ale grunt że do Wrocławia dojeżdżamy punktualnie.
W pierwszej kolejności jedziemy rowerami w kierunku SKY TOWER na prośbę Maćka .
Niestety, na wejście na punkt widokowy trzeba długo czekać. rezygnujemy.
W drugiej kolejności odwiedzamy czeską knajpę na Świdnickiej gdzie Maciek zjada
smażeny syr a reszta ekipy wypija po jednym czeskim piwie.
W trzeciej kolejności oglądamy rynek i okolice, kilka zdjęć.
W czwartej kolejności jedziemy na dworzec, korzystamy z dużych wind (jedyne na
Dolnym Śląsku) i wracamy do Legnicy.
I to by było na tyle...
Kilka zdjęć z Wrocławia: