03-07-2017 - Poniedziałek
Korzystam z ładnej pogody i wyruszam na 3-dniową wycieczkę. Tym
razem nie będę korzystał z usług Kolei Dolnośląskich. Wybieram trasę tak
aby w miarę możliwości jechać po mniej znanych drogach. Pierwsze zdjęcia robię w
Miłkowicach i w Dobroszowie. Odnośnie podpisu pod zdjęciem w Dobroszowie
wyjaśniam, że choć służyłem w jednostce wojskowej wchodzącej w skład 5 Dywizji,
to na froncie nie byłem :) To taka uwaga dla porządku, aby nie było
nieporozumień.
Ogólnie rzecz biorąc moja droga prowadzi na zachód: Budziwojów, Wojciechów,
Radziechów, Olszanica, Iwiny, Warta Bolesławiecka. Jadę pod dość silny wiatr,
jednak temperatura powyżej 20 stopni, słońce i piękne kłębiaste chmury powodują
że jazda jest naprawdę przyjemna.
Oprócz pięknej pogody i ładnej okolicy, spotkała mnie dodatkowo bardzo miła
niespodzianka: gdzieś za Budziwojem "nadział" się na mnie biegnący zając. Stanął
jak wryty i przez kilka sekund patrzyliśmy na siebie bez ruchu. Kiedy jednak
delikatnie spróbowałem sięgnąć do tylnej kieszeni po aparat, szarak dał kilka
susów i już go nie było. To moje pierwsze od wielu lat spotkanie "face to face"
z zającem. Po tak długim niewidzeniu przyznam się że byłem zdziwiony że zając to
taki duży zwierz :)
W końcowej fazie dzisiejszej podróży troszkę się zagubiłem, nadrobiłem kilka
kilometrów zahaczając o Bolesławiec i wreszcie "wylądowałem" w Kruszynie gdzie
miałem zarezerwowany nocleg w agroturystyce "Michalina noclegi".
Warunki do ubytovani (jak mówią Czesi) doskonałe: czysto,
schludnie, mili gospodarze, cena umiarkowana.
Po kąpieli wyruszam "w miasto" na obiad. Omijam reklamowaną pizzerię GIOVANNI
gdyż nie przepadam za "nowoczesnym" jedzeniem i w restauracji KAMIONKOWEJ zjadam
naprawdę pyszny schab z serem. Polecam.
Dziś na rowerze 70 km, sumaryczne przewyższenie 680m
Mapka trasy: https://www.komoot.com/tour/19020401
Zdjęcia:
04-07-2017 - wtorek
Rano zjadam dobre śniadanie przygotowane przez gospodynię. Wszystko
ekologiczne i większość z własnego gospodarstwa: warzywa, jaja i nawet część
wędlin.
Wyruszam w trasę, zaczynam od Bolesławca. Miasto a zwłaszcza rynek, przeurocze
jak zwykle a nawet bardziej, bo słońce, wiatr i piękne chmury kłębiaste.
Spotykam w rynku dwóch rowerzystów namiętnie pstrykających zdjęcia i filmy. Rano
przyjechali pociągiem z Warszawy i planują (na razie bez szczegółów) jazdę w
kierunku Bałtyku. Nie dziwię się ich zapałowi do zdjęć bo takiego rynku to chyba
nawet w Warszawie nie mają :)
Z Bolesławca jadę na południe. Z góry cieszę się na dzisiejszą jazdę ponieważ w
większości będzie to jazda po drogach i miejscowościach z którymi od dawna lub
wcale nie miałem do czynienia: Stare Jaroszowice, Żeliszów, Ustronie, Chmielno.
W Żeliszowie zatrzymuję się aby obejrzeć zabytkowy kościół zwany "Perłą
Żeliszowa". Kościół, jako jedyny w Polsce został zbudowany na planie elipsy
w 18 wieku. Mała ściągawka z internetu:
Powstał pod koniec XVIII wieku zgodnie z projektem Carla
Gottharda Langhansa, twórcą Bramy Brandenburskiej. I ciekawostka: do jego budowy
nie użyto ani jednego gwoździa, wszystko opiera się na zaciosach, dawnej sztuce
cieślarskiej, która już dziś nie jest wykorzystywana. Przede wszystkim w
kościele w Żeliszowie zachwyca wnętrze, które doceniają fotografowie, filmowcy i
młode pary, ale mimo ogólnych zachwytów kościół przez lata niszczał. Do rejestru
zabytków pisano go w 2005 roku, a remont rozpoczął się dopiero w 2014 roku, dwa
lata po tym jak opiekę nad nim przejęła fundacja Twoje Dziedzictwo.
W miarę jak oddalam się od Bolesławca, zmieniają się widoki. Mniej widać nowych
domów, część starych zabudowań bardziej zaniedbana, natomiast przyroda bardziej
świeża, bardziej zielona, bardziej dzika. Z pewną przesadą można powiedzieć że
niektóre fragmenty mojej drogi prowadzą przez miniaturę Polski B. Tym niemniej,
z dzisiejszej jazdy mam wielką satysfakcję.
Późnym popołudniem "ląduję" w Agroturystyce "EDEN" w Sędziszowej nieopodal
Świerzawy. Do dyspozycji mam oddzielny domek. Tu ciekawostka: wczoraj nocowałem
w pokoju trzyosobowym za 40 zł a dziś nocować będę w apartamencie 5-osobowym za
60 zł. Zastanawiam się jak wyglądał by nocleg jutro gdybym swoją wycieczkę
przedłużył o 1 dzień.
Udaję się do pobliskiej Świerzawy na obiad. Powtarza się historia z przed kilku
tygodni z Wojcieszowa: teoretycznie są w mieście 2 bary ale oba zamknięte.
Wypada więc powtórzyć za pewną kobietą z Wojcieszowa: za komuny było tu wszystko
a teraz nie ma nic :)
Dziś 67km sumaryczne przewyższenie 750m
Mapka trasy: https://www.komoot.com/tour/19054574/zoom
Zdjęcia i filmy:
05-07-2017 - środa
Wracam do Legnicy. Śniadanie kiepskie bo tylko chleb i
pasztet kupiony wczoraj awaryjnie w Świerzawie.
Najpierw jadę ździebko pod górę do Sokołowska a potem zjazdy w dół: Pielgrzymka,
Wojcieszyn, Uniejowice, Brennik po bardzo dobrych asfaltach. Za Brennikiem,
ponieważ jestem już blisko Legnicy, drogi wyboiste jak diabli. Czy to się kiedyś
zmieni ? Dlaczego Bolesławiec i nawet Złotoryja mogą mieć lepsze drogi a Legnica
nie ?
Czas na podsumowanie: nie opłaca się wyjeżdżać z Legnicy i wracać do
Legnicy na rowerze. Lepiej jechać dokądś szynobusem, pojeździc tam i wrócić
szynobusem do Legnicy, nawet gdyby to miało dotyczyć jednodniowej dłuższej
wycieczki. Powody są dwa: po pierwsze jazda blisko Legnicy staje się coraz
bardziej nudna, po drugie stan dróg w powiecie legnickim jest fatalny.
PS.
może to się kiedyś zmieni, bo ostatnio vicepremier Morawiecki obiecał budowę 5
tys. ścieżek rowerowych.
Sorry: to taki mój żarcik na zakończenie tej relacji :)
Dziś 50,5 km sumaryczne przewyższenie 380m
Mapka trasy: https://www.komoot.com/tour/19091529
Zdjęcia: